W lutym 1959 roku do jednego ze sklepów monopolowych na przedmieściach Los Angeles wtargnął uzbrojony facet, żądając wydania przez właściciela całego utargu. Sprawa jakich wiele, jednak prowadzący ją szeryf Peter Pitches skusił się na zastosowanie w śledztwie świeżej techniki identyfikacji podejrzanego, znanej pod nazwą Identi-Kit. Otrzymany przy jej pomocy portret pamięciowy okazał się na tyle wierny rzeczywistości, że na dniach doprowadził do rozpoznania i ujęcia sprawcy. Ten drobny rzezimieszek nieświadomie przeszedł do historii kryminalistyki, jako pierwszy przestępca ujęty bezpośrednio przez użycie nowoczesnego portretu pamięciowego.
Już na początku poprzedniego stulecia zdarzały się pojedyncze przypadki, kiedy zdesperowani policjanci dysponujący wyłącznie słownym opisem złoczyńcy, zlecali jakiemuś rysownikowi stworzenie – jak to wtedy nazywano – portretu mówionego. Początkowo nie była to jednak metoda ani popularna, ani poważana, szczególnie skuteczna. Możesz zaprząc do pracy nawet Michała Anioła, ale nie wykona on wiernej rekonstrukcji obcej facjaty, bez bardzo dokładnych danych. Tymczasem, nawet jeżeli ofiara doskonale pamięta każdy detal wyglądu swojego oprawcy, to wcale nie oznacza, że będzie ona umiała ubrać ten obraz w słowa. Sam pomyśl: ile potrafiłbyś powiedzieć np. na temat swoich ust, poza tym, że są szerokie lub wąskie?
Kiedy portret pamięciowy wszedł do powszechnego użytku?
Z tego powodu portrety pamięciowe weszły do podstawowego repertuaru śledczych dopiero po zastąpieniu w pełni odręcznych rysunków przez techniki montażowe. Za ich pioniera uważa się kalifornijskiego detektywa Hugha McDonalda, służącego w Urzędzie Identyfikacji w Los Angeles. Funkcjonariusz zaproponował banalny system, w którym wizerunek bandziora miał być odwzorowywany poprzez montaż kilku już gotowych elementów twarzy. Jeśli nasuwa ci to skojarzenia z generatorami postaci spotykanymi we współczesnych RPG-ach, to jesteś na dobrym tropie.
McDonald zaczął od stworzenia bazy zawierającej fotografie 50 tysięcy osób, które pociął wyodrębniając ich główne elementy: nosy, podbródki, zarosty, wargi, wąsy, fryzury, oczy, brwi, uszy i tak dalej. Tak zrodził się pionierski system identyfikacji przestępców, czyli wspomniany na początku tego tekstu Identi-Kit. Do jego stosowania nie potrzeba było niemal żadnych zdolności plastycznych, choć zdarzało się, rysownik nadawał portretowi finalny kształt. W tym celu nakładał na uzyskaną z wycinków podobiznę przezroczysty arkusz, gdzie ręcznie dorysowywał pieprzyki, zmarszczki, pryszcze, blizny, zmarszczki i wszelki inne niestandardowe detale.
W latach 50. i 60. pomysł rozwijał skrzydła i z czasem zaczął znajdować naśladowców na całym globie. Przykładowo brytyjskie służby stworzyły na tej podstawie własny zestaw Facial Identification Technique – Photo-FIT. W tym przypadku zgromadzono tysiące fotografii przypadkowych obywateli (ach ta epoka przed RODO), które analogicznie nadrukowano na specjalne plastry folii. W skład standardowego pakietu, w jakie wyposażono większość angielskich komisariatów, wchodziły 74 podbródki, 89 nosów, 100 par oczu/brwi, 105 typów ust i 200 fryzur + akcesoria i znaki szczególne. Arkusze folii składało się w całość, wsuwając poszczególne elementy do specjalnej ramy.
A jak to wygląda dziś? Identi-Kit i jego kopie nadal są w użyciu?
Dziś, jak łatwo się domyślić, rolę opasłych teczek lub skrzynek z zestawami fragmentów twarzy pełnią programy komputerowe, wspierane przez starego, dobrego Photoshopa. Przykładowo, tak swoją pracę opisuje wzięta niemiecka twórczyni portretów pamięciowych, Liane Bellmann:
Najpierw muszę nawiązać kontakt z ofiarą, świadkiem. Witamy się, częstuję kawą, trochę rozmawiamy. Wyjaśniam proces tworzenia, aby rozładować odrobinę napięcia. Następnie słucham opisu sprawcy. Wiele osób dziwi się, że nie siedzę przed nimi z długopisem i kartką. Obrazy są teraz tworzone na komputerze. Mamy w Hesji oprogramowanie, które pokazuje neutralną, trójwymiarową głowę. Dzięki programowi mogę zmienić wygląd w ciągu kilku sekund: twarz szersza lub węższa, oczy większe, usta mniejsze, inny wyraz twarzy. W ten sposób świadek również zauważa, że może spróbować różnych rzeczy. Bo czasami faktycznie brakuje słów, żeby poprawnie opisać zapamiętaną twarz.
Liane Bellmann
Jedno nie ulega zmianie, bez względu na dekadę i technikalia. Osoba wykonująca portret musi posiadać więcej niż odrobinę zdolności psychologicznych. Ludzki rozum lubi robić fikołki, zwłaszcza w sytuacji zagrożenia. Pewne rzeczy wypieramy, inne sobie dopowiadamy, a jeszcze inne wyolbrzymiamy. Wytrawny śledczy powinien pomóc w wydobyciu z pamięci ofiary możliwie kompletnego wizerunku przestępcy i upewnić się, że ten długi, czarny, podkręcony wąs, nie był wyłącznie imaginacją zestresowanego umysłu.
A TAK W OGÓLE TO… To, co w polskiej tradycji nazywamy portretem pamięciowym, w różnych krajach określane jest w zupełnie różny sposób. Anglosasi mówią o tworzeniu kompozycji twarzy (facial composite), Niemcy o obrazie widmowym (phantombild), a Francuzi o portrecie robota (portrait-robot).