Denialiści klimatyczni przechodzą zwykle przez trzy stadia rozwoju. Najpierw, wbrew pomiarom z całego świata, zaprzeczają, że globalna średnia temperatur w ogóle wzrasta. Później, kiedy nie mogą dłużej zaprzeczać odczytom termometrów, zaczynają twierdzić, że globalne ocieplenie może i jest faktem, ale z całą pewnością nie ma nic a nic wspólnego z działalnością człowieka. Wreszcie, jeśli już zdecydują się spojrzeć na wykresy, dochodzą do wniosku, że faktycznie trochę przegięliśmy z emisją gazów cieplarnianych, ale wywołane ocieplenie atmosfery wcale nie musi być takie złe.
Analizując sprawę bardzo powierzchownie, łatwo zrozumieć taki tok myślenia. Lżejsza zima to przecież mniej mrozów, mniej odśnieżania podjazdu, mniejsze rachunki za ogrzewanie, a może nawet nieco lepsze warunki do uprawy roślin. Coś pięknego, zwłaszcza jeśli lubisz brzoskwinie i winogrona. I rzeczywiście, uczciwie trzeba przyznać, że są na świecie miejsca, gdzie skutki globalnego ocieplenia wcale nie muszą być takie straszne.
Bogaci będą bogatsi…
Jak nietrudno się domyślić, jeżeli ktoś może realnie liczyć na benefity w związku z rozregulowaniem klimatu, to byliby to mieszkańcy dalekiej północy: Rosjanie, Skandynawowie, a zwłaszcza Kanadyjczycy. W tym samym momencie, kiedy strefa międzyzwrotnikowa stanie się piekłem na Ziemi, gospodarka północnego sąsiada Stanów Zjednoczonych wystrzeli jak rakieta.
Choć Kanada dysponuje olbrzymim terytorium, obecnie większość jej ludności gnieździ się wzdłuż południowej granicy. Ocieplenie uwolni nowe obszary pod osadnictwo oraz rolnictwo, ułatwi eksploatowanie zasobów słodkiej wody, ujawni nowe złoża naturalne, zmniejszy koszty utrzymania infrastruktury, a może nawet pobudzi turystykę. Do tego skurczenie pokrywy lodowej Arktyki, otworzy drogę dla nowych szlaków handlowych, co do doprowadzi do kompletnego przemeblowania światowej żeglugi. Zdaniem Marshalla Burke’a z Uniwersytetu Stanforda do końca stulecia PKB ojczyzny hokeja mogłoby wzrosnąć o niewyobrażalne 247%.
…a biedni będą jeszcze biedniejsi
Aż chce się dorzucić do pieca, prawda? Pamiętaj jednak o pewnym bolesnym fakcie: raczej nie wszyscy przeprowadzimy się do Kanady. Tymczasem stosunek zysków do strat zaczyna się szybko odwracać w miarę zmniejszania szerokości geograficznej.
Ten sam Burke, który wieszczy piękną przyszłość Kanadyjczykom, oszacował, że do 2100 roku globalne ocieplenie zmniejszy średnie dochody świata o 23%. A ponieważ niektóre państwa północy i tak zawyżają statystyki, to perspektywy dla większości ludzkości wyglądają co najmniej nieciekawie. Szczególnie mrocznie maluje się przyszłość Afryki Subsaharyjskiej, gdzie spowolnienie może sięgnąć nawet 80–100%, a upały uczynią ten region w zasadzie niezdatnym do życia. Kłopoty dopadną nawet takie potęgi jak USA, w przypadku których każdy nadmiarowy 1°C będzie kosztował 1,2% PKB (znów średnio, bo znacznie mocniej oberwą stany południowe).
Z bananami tak średnio, za to chleb będzie droższy
A co czeka Polskę? Przede wszystkim musimy jeszcze raz powtórzyć, że nie jesteśmy Kanadą, ani nawet Szwecją. Nie posiadamy czekających na rozmrożenie obszarów wiecznej zmarzliny, ani portów z dostępem do Morza Arktycznego.
Niektórzy próbują opowiadać o korzyściach dla polskiego rolnictwa, mającego rozwinąć skrzydła dzięki wydłużeniu okresu wegetacyjnego roślin. Brzmi nieźle, jednak nie ma większych szans, aby ta zmiana zrekompensowała rodzimym rolnikom pozostałe skutki globalnego ocieplenia.
Niektóre da się odczuć już teraz. Skrócenie zimy i ograniczenie opadów śniegu, powoduje spadek wilgotności gleby, obniżenie poziomu wód gruntowych i wyraźnie wpływa na coraz dotkliwsze susze. Dotkliwsze i znacznie częstsze. O ile w poprzednim pokoleniu susze uderzały w wieś średnio co pięć lat, o tyle w ostatniej dekadzie mamy z nimi do czynienia już niemal co roku. Ostatecznie, mimo teoretycznie dłuższego okresu wegetacyjnego, ceny żywności… wzrosną.
A TAK W OGÓLE TO… Być może słyszeliście nieco zatrważającą ciekawostkę o tym, jakoby zasoby pitnej wody Polski były porównywalne z zasobami przykrytego piaskami Sahary Egiptu. Jest ona nieco podkoloryzowana, bo choć liczby rzeczywiście wyglądają podobne, to trzeba pamiętać, że Polska pozostaje trzy razy mniejsza i mniej ludna od ojczyzny faraonów – więc na głowę Polaka nadal przypada znacznie więcej wody niż na Egipcjanina. Jednocześnie nie zmienia to faktu, że dysponujemy skromnymi (jak na państwo europejskie) zasobami słodkiej wody, co jest kolejną kiepską wiadomością w kontekście postępującego ocieplenia.
To rzecz jasna tylko czubek topniejącej góry lodowej. Obserwowane zmiany klimatu w Polsce i Europie dostarczą nam jeszcze takich atrakcji, jak:
- Chaotyczna pogoda naznaczona coraz gwałtowniejszymi klęskami żywiołowymi.
- Więcej letnich dni z ekstremalnymi upałami powyżej 35°C.
- Zmniejszenie produktywności, bo jak dowodzą badania, nasza efektywność w pracy spada o 0,83% na każdy 1°C.
- Zdecydowany wzrost problemów zdrowotnych wśród seniorów. Nie chodzi jedynie o udary, ale też o nowotwory skóry.
- Zwiększenie rachunków za prąd o kilkanaście procent. To co zaoszczędzisz na ogrzewaniu zimą, wydasz latem na klimatyzację.
- Rozmycie dotychczasowych czterech pór roku i zastąpienie ich porą suchą i mokrą.
- Osłabianie i powolne zanikanie sosen, świerków, modrzewi oraz innych drzew wolących chłód niż upały.
- Pojawienie się nowych szkodników.
- Bujny rozwój “starych” szkodników, jak nicienie, roztocza czy owady, które dadzą o sobie znać zarówno w lasach, jak i na polach.
- Rozszerzenie wachlarza chorób. Delikatniejsze zimy i upalne lata sprzyjają rozprzestrzenianiu 218 z 375 znanych ludziom chorób zakaźnych. Przy okazji do Europy mogą zawitać paskudztwa znane dotąd wyłącznie z tropików.
- Więcej kleszczy. W ogóle będzie więcej pajęczaków, ale te skurczybyki zasługują na osobny punkt.
- Wędrówki ludów z Afryki, Azji i Oceanii, przy których dotychczasowy kryzys migracyjny to pikuś. Nie łudź się: dotknie to wszystkich, choćby pośrednio.
Mógłbym jeszcze dodać wątki wymierania całych gatunków lub zanikania wysepek na Pacyfiku – ale coś mi mówi, że wyginięcie szczurzynka koralowego, czy zatopienie Kiribati, to poświęcenie, na które wielu ludzi jest gotowych (nawet jeśli nie mówią tego wprost). Napiszę więc tylko tyle: jeżeli nie jesteś Kanadyjczykiem lub przynajmniej właścicielem winnicy, powinieneś założyć, że w klimatycznej ruletce prawdopodobnie przegrasz.
To straszne! Jestem przerażona!
I tak do 2100 roku nie dożyjesz