Na począt­ku lat 80. ubie­głe­go stu­le­cia pale­on­to­lo­dzy pro­wa­dzą­cy poszu­ki­wa­nia na terenie Indii i Paki­sta­nu, natra­fi­li na szcząt­ki napraw­dę dzi­wacz­ne­go zwie­rza­ka. Nazwali go, od miejsca wyko­pa­lisk, Paki­ce­tu­sem. Z wyglądu przy­po­mi­nał dość paskud­ne­go psa, z mocno wydłu­żo­nym pyskiem, cienkim ogonem i smu­kły­mi palcami. Wszyst­ko to jasno wska­zy­wa­ło, że osobnik, trochę jak dzi­siej­sze wydry, pro­wa­dził pół­wod­ny tryb życia i pewnie nie bał się zamo­czyć w poszu­ki­wa­niu pożywienia.

No dobra, może samo to nie brzmi zbyt intry­gu­ją­co. Jednak kiedy naukow­cy zaczęli badać kostki ucha tego stwo­rze­nia, zauwa­ży­li coś jeszcze. Mia­no­wi­cie narząd słuchu tego wodnego psiaka zdawał się skon­stru­owa­ny iden­tycz­nie, jak u współ­cze­snych… waleni. Była to pierw­sza nama­cal­na poszla­ka dowo­dzą­ca, że jakieś 50 milio­nów lat temu przod­ko­wie wie­lo­ry­bów byli nie­wiel­cy, pokracz­ni, futrza­ści, posia­da­li cztery łapy i dumnie kro­czy­li po lądzie.

Pakicetus, przodek wielorybów

A to nie jest tak, że nasi przodkowie mieli opuszczać morze?

Trzeba przy­znać, że histo­ria waleni rze­czy­wi­ście wydaje się dość pokrę­co­na. W pewnym momen­cie ich przod­ko­wie wyszli na ląd, dora­bia­jąc się nóg i płuc, aby po milio­nach lat z pod­ku­lo­nym ogonem powró­cić do oceanu, znów prze­kształ­ca­jąc koń­czy­ny w uży­tecz­ne płetwy. Jed­no­cze­śnie, mimo rybo­po­dob­nych kształ­tów, walenie pozo­sta­ły już sta­ło­ciepl­ne, żywo­rod­ne, a do oddy­cha­nia nadal wyko­rzy­stu­ją tlen atmos­fe­rycz­ny. To wszyst­ko relikty, starych dobrych czasów spę­dzo­nych na lądzie.

Nie powi­nie­neś jednak patrzeć na walenie, jak na spłu­ka­nych 30-latków, zmu­szo­nych do ponow­ne­go zamiesz­ka­nia z rodzi­ca­mi. Pamię­taj, że ewo­lu­cja nie ma żadnego wyzna­czo­ne­go celu, ani z góry opra­co­wa­nej ścieżki. Zmiany są uza­leż­nio­ne od oko­licz­no­ści oraz tego, co aktu­al­nie pre­miu­je dobór natu­ral­ny. Jeżeli ziemia stała się w pewnym momen­cie nie­go­ścin­na, choćby przez brak pokarmu, powrót do śro­do­wi­ska wodnego może być jak naj­bar­dziej uza­sad­nio­ny. Zresztą wie­lo­ry­by nie są tu odosob­nio­nym wyjąt­kiem. Podobną podróż tam i z powro­tem zali­czy­ły cho­ciaż­by manaty, delfiny czy (z innej kate­go­rii) nie­któ­re żółwie.

I z tego Pakicetusa naprawdę wyewoluował potężny płetwal błękitny?

Tak jak czło­wiek rozumny miał wielu przod­ków i kuzynów – Austra­lo­pi­te­ka, Homo habi­li­sa, Deni­so­wia­ni­na, Nean­der­tal­czy­ka i tak dalej – tak samo uczonym udało się ziden­ty­fi­ko­wać kilku pra­daw­nych krew­nia­ków waleni. Po Paki­ce­tu­sie odkryto jeszcze szcząt­ki m.in. Ambu­lo­ce­ta, Bazy­lo­zau­ra, Rodo­ce­ta oraz Maiacetusa.

Ewolucja wielorybów
Ewolucja waleni

Szcze­gól­nie cenny okazał się szkie­let tego ostat­nie­go, zna­le­zio­ny w paki­stań­skim dys­tryk­cie Kohlu w 2000 roku. Pomię­dzy żebrami doro­słe­go osob­ni­ka spo­czy­wa­ły nie­wy­kształ­co­ne szcząt­ki płodu, co dało bada­czom świetną szansę na zre­kon­stru­owa­nie procesu porodu u pra­wa­le­ni. W zasa­dzie przy­cho­dzi­ły one na świat podob­nie do małych wie­lo­ry­bów, z drobnym jednak wyjąt­kiem: wtedy ze światem naj­pierw witała się główka – jak u więk­szo­ści współ­cze­snych parzy­sto­ko­pyt­nych – obecnie pierw­szy wycho­dzi ogon.

Nie możemy być zupeł­nie pewni, który z wymie­nio­nych gatun­ków wywodzi się od którego. Dato­wa­nie potwier­dza jednak, że wszyst­kie one kro­czy­ły (klu­czo­we słowo) po Ziemi w okresie 54–47 milio­nów lat temu, dając począ­tek wielu współ­cze­snym gatun­kom. Nie tylko wszyst­kim wie­lo­ry­bom, del­fi­nom czy mor­świ­nom, ale też hipo­po­ta­mom, świniom oraz prze­żu­wa­czom (tak, włącz­nie z uroczym myszo­je­le­niem).

Moment, co ma waleń do hipopotama?

Okazuje się, że ma bardzo wiele. Nie tylko szkie­let, ale także struk­tu­ra układu krwio­no­śne­go, budowa zarod­ków, a przede wszyst­kim gene­ty­ka jed­no­znacz­nie potwier­dza­ją, że rodzi­nie hipo­po­ta­mo­wa­tych nawet bliżej do waleni, niż do innych parzy­sto­ko­pyt­nych. Choć na pierw­szy rzut oka tego nie widać, poczci­wy afry­kań­ski rośli­no­żer­ca pozo­sta­je spo­krew­nio­ny z wie­lo­ry­bem równie mocno, co czło­wiek z szympansem.

Hipopotam to kuzyn wieloryba
W sumie jakieś podo­bień­stwo istnieje…

Wszyst­ko wska­zu­je na to, że kiedy kil­ka­dzie­siąt milio­nów lat temu część pra­wa­le­ni posta­no­wi­ła powró­cić na łono oceanu, nie­któ­re osob­ni­ki wolały dalej skubać trawkę na lądzie. Z czasem na ewo­lu­cyj­nym drzewie zaczęły wyra­stać kolejne roz­ga­łę­zie­nia, pro­wa­dzą­ce naj­róż­niej­szych form i roz­mia­rów. Osob­ni­ki, które wybrały wodę – pozba­wio­ne gra­wi­ta­cyj­ne­go balastu – mogły niemal bez ogra­ni­czeń nabie­rać masy, co w nie­któ­rych przy­pad­kach dało efekt w postaci spek­ta­ku­lar­ne­go gigan­ty­zmu. Tak właśnie powsta­ło naj­więk­sze zwierzę nie tylko współ­cze­śnie, ale praw­do­po­dob­nie w całej histo­rii Ziemi – czyli maje­sta­tycz­ny, 24-metrowy płetwal błękitny.

Piękna bestia.

A TAK W OGÓLE TO… Chociaż płetwal błę­kit­ny pozo­sta­je nie­kwe­stio­no­wa­nym rekor­dzi­stą, jeśli chodzi o wiel­kość ciała, praw­do­po­dob­nie istniał kiedyś stwór o więk­szej masie. Sporo więk­szej. Mowa o gatunku Peru­ce­tus colos­sus, opi­sa­nym w sierp­niu 2023 na łamach Nature. Ocię­ża­ły zwierz rządził ziem­ski­mi oce­ana­mi 39 milio­nów lat temu, mierzył około 20 metrów i mógł ważyć nawet nie­wy­obra­żal­ne 340 ton. To sześć razy więcej od Boeinga 737 i dwa razy więcej od sław­ne­go płe­twa­la. Dino­zau­ry mogą się schować.

Kategorie: