Aferą zakończył się udział Magnusa Carlsena w niedawnym turnieju Sinquefield Cup. Jeden z najwybitniejszych szachistów naszych czasów poniósł niespodziewaną porażkę ze znacznie niżej notowanym Hansem Niemannem. Norweg natychmiast wycofał się z turnieju, a jego otoczenie oraz wielu ekspertów dość jasno zasugerowało, że wynik nie był rezultatem czystej gry.
Jeżeli wasza przygoda z szachami zakończyła się na seansie Gambitu królowej, możecie być nieco skołowani słysząc o takich skandalach. Na pierwszy rzut oka, “królewska gra” nie wydaje się szczególnie podatna na doping czy oszustwa. Zwłaszcza na poziomie zawodowym, gdzie każdy ruch obserwują setki oczu, a nierzadko również kamery. A jednak, tam gdzie rywalizacja i nagrody (czasem naprawdę sowite), tam zawsze znajdą się jednostki szukające drogi na skróty.
W odróżnieniu od atletów czy biegaczy, szachiści nie mogą jednak liczyć na szeroką gamę sterydów, hormonów i innych chemicznych wspomagaczy podkręcających osiągi organizmu. W tym przypadku odpowiednikiem nielegalnego dopingu wydolnościowego jest doping elektroniczny, czyli korzystanie z podpowiedzi generowanych przez komputer.
Musicie mieć świadomość, że wiele się zmieniło od czasów, kiedy legendarny Garri Kasparow potrafił remisować lub nawet wygrywać z Deep Blue – komputerem od IBM wielkości szafy. Obecnie, program analizujący ruchy na szachownicy (tzw. silnik szachowy), zdolny do ogrania najzdolniejszych ludzi, można z powodzeniem zainstalować nawet na przeciętnym smartfonie lub maleńkim smartwatchu.
LICZBA SHANONNA… Twórca teorii informacji i jeden z pionierów szachowych programów komputerowych, matematyk Claude Shannon, pokusił się kiedyś o oszacowanie liczby wszystkich możliwych partii szachowych. Wstępne obliczenia dały kosmiczny wynik 10120 (sto dwadzieścia zer!), jednak odejmując wszystkie irracjonalne i zupełnie nierozsądne ruchy, powinniśmy raczej mówić o liczbie bliższej 1040. To nadal jakieś dwa razy więcej niż suma ziaren piasku na wszystkich pustyniach Ziemi.
Właśnie ta forma kanciarstwa – związana z błyskawiczną miniaturyzacją elektroniki – stała się prawdziwą zmorą turniejów szachowych w ostatnich kilkunastu latach. Trudno powiedzieć, kto był niechlubnym pionierem, ale pierwsze wzmianki o cyfrowych oszustwach można znaleźć już w protokołach z pierwszej połowy lat 90. Osobliwy przykład stanowił uczestnik filadelfijskiego World Open z 1993 roku, startujący pod pseudonimem John von Neumann (wziętym od nazwiska słynnego matematyka i informatyka). Nieznany nowicjusz wygrał sporo meczów, jak również odnotował cenny remis z faworytem konkursu. W końcu sędziowie wypatrzyli, że von Neumann chowa w kieszeni jakieś urządzenie, delikatnie brzęczące podczas rozgrywki. Kiedy w trakcie przesłuchania dodatkowo wyszło na jaw, że mężczyzna posiada co najwyżej pobieżne pojęcie o szachach – został on natychmiast zdyskwalifikowany.
Do najgłośniejszych szachowych afer dopingowych doszło pod koniec 2006 roku w Indiach. 25-letni Umakant Sharma został wzięty pod lupę, po serii zwycięstw, które dość nagle wywindowały go do czołowych pozycji w krajowym rankingu. Kontrola przeprowadzona przed turniejem Air Marshal Subroto Fide w Delhi wykazała, że Sharma ukrywał w czapce niewielki nadajnik Bluetooth. Dzięki niemu prawdopodobnie komunikował się ze wspólnikiem, konsultującym kolejne posunięcia z silnikiem szachowym. Stowarzyszenie Szachistów Indii nie miało litości i skazało hochsztaplera na 10-letni zakaz rozgrywania oficjalnych spotkań. Co więcej, organizacja jako jedna z pierwszych zareagowała wprowadzeniem nowych środków bezpieczeństwa, jak testowanie uczestników turniejów wykrywaczem metali.
Polska scena szachowa również miała swoje awantury. Chyba najgłośniejsza i wciąż świeża jest sprawa nastoletniej Patrycji Waszczuk oskarżonej o doping podczas turnieju w Ustroniu w 2020 roku. Dziewczyna miała zostać przyłapana w toalecie na szukaniu najkorzystniejszych ruchów w programie zainstalowanym w telefonie komórkowym. Trzeba jednak dodać, że akurat w tym przypadku, po serii apelacji i postępowaniu przed Trybunałem Arbitrażowym przy PKLO, szachistka zdołała oczyścić się ze stawianych jej zarzutów.
Międzynarodowa Federacja Szachowa (FIDE) wydaje się w pełni świadoma, że problem cyfrowych szachrajstw będzie tylko narastał. W realiach powszechnej mikroelektroniki upilnowanie wszystkich zawodników, zwłaszcza podczas turniejów o niższej randze, może być po prostu niewykonalne. Nie dziwi więc, że w środowisku wciąż nie cichną dyskusje, zarówno na temat wymiaru kar, jak i orzekania winy bez “łapania za rękę”, tylko na podstawie poszlak.
Wiele jest pytań, a niektóre z nich dotyczą moralnych i prawnych aspektów tematu oszustw. Posiadanie uczciwego i przejrzystego systemu będzie wymagało zaufanej struktury. Najgorszą rzecz jaką możemy zrobić, to zbanować niewinnego gracza. (…) Reputacja szachów i światowej rodziny szachowej może ponieść ogromne szkody, jeśli fala skandali i procedur sądowych zacznie zalewać środowisko międzynarodowych zawodów szachowych.
Komunikat FIDE z 2020 roku
Człowiek już jest na poziomie że maszyny mogą prześcignac go w różnych konkurencjach. Sztuczną inteligencje sprawdza się w rozgrywkach kompuerowych. Ciekawych czasów dożyliśmy.
Tekst wymaga aktualizacji 🙂 Patrycja Waszczuk nie “zdołała oczyścić się z stawianych jej zarzutów”. Udało jej się co najwyżej odwołać (po raz kolejny).