Bierzemy wyciąg z wątroby dzikiej kaczki, dodajemy kropelkę do butelki z wodą i potrząsamy. Następnie pobieramy kropelkę tego roztworu i wpuszczamy ją do kolejnej butelki z czystą wodą, po czym potrząsamy. Jeszcze raz pobieramy kropelkę tego, co otrzymaliśmy i dodajemy do następnej butelki, potrząsamy… To dopiero początek, ponieważ analogiczną procedurę rozcieńczania należy powtórzyć nawet 200 razy. W ten oto sposób powstaje jeden z popularniejszych środków homeopatycznych.
Jaki jest sens takiego rozwadniania?
Patrząc od strony chemii i fizyki, tak ekstremalnie rozwadnianie prowadzi do praktycznego zaniknięcia substancji aktywnej. W przywołanym przykładzie, do ostatniego pojemnika może nie dotrwać nawet jedna molekuła wyciągu z kaczki, a już z całą pewnością jego stężenie będzie mniejsze niż dowolnego przypadkowego zanieczyszczenia.
XIX-wieczni pionierzy homeopatii mogli tego nie rozumieć, natomiast ich późniejsi uczniowie zaczęli formułować kolorowy mit o “pamięci wody”. Zgodnie z nim, woda posiada unikatową zdolność do gromadzenia informacji o cząsteczkach z jakimi się stykała. Hipoteza ta ma jednak dwa główne problemy. Po pierwsze, w takim przypadku zwykła woda z kranu powinna “pamiętać” właściwości niepojętej liczby substancji, włączając w to choćby ekskrementy.
Po drugie, koncepcja ta nigdy nie została eksperymentalnie udowodniona (co nie przeszkodziło jej w zyskaniu rozgłosu m.in. za sprawą dostępnego w sieci rosyjskiego filmu Woda: wielka tajemnica).
A jednak mojej znajomej homeopatia pomogła!
Nie ma żadnej wątpliwości, że wśród użytkowników homeopatii jest wiele osób, które odzyskały zdrowie. Problem polega na tym, żeby udowodnić, że wyleczenie choroby rzeczywiście miało związek z przyjęciem tego konkretnego preparatu. Żeby tego dowieść należy najpierw wykluczyć wszystkie pozostałe opcje, których jest sporo. Musimy mieć pewność, że nasza znajoma została poprawnie zdiagnozowana, że w ogóle była chora, że nie przyjmowała innych środków, jak również, że jej dolegliwości nie ustąpiłyby samoistnie, nawet gdyby w ogóle nie podjęła leczenia. Do tego powinniśmy wziąć pod uwagę efekt placebo, czyli poprawę stanu pacjenta tylko dlatego, że ten uwierzył w zastosowaną terapię – bez względu na jej faktyczną skuteczność.
Problem w tym, że ustalenie tego wszystkiego na podstawie jednostkowego przypadku jest trudne, żeby nie powiedzieć – niemożliwe. Z tego powodu medycyna opiera się o rygorystyczne testy kliniczne, przeprowadzone na próbie dość licznej, żeby wykluczyć wszelkie czynniki zewnętrzne, anomalie i wyjątki.
Przecież skoro zadziałało, to co tu jeszcze sprawdzać?
Ludzki umysł to zawodny twór, skłonny do popełniania szeregu błędów poznawczych, zwłaszcza kiedy emocje i prywatne odczucia zagłuszają zdrowy rozsądek. Dlatego uwielbiamy tzw. dowody anegdotyczne, czyli doświadczenia pojedynczych osób – czasem prawdziwe, czasem tylko zasłyszane – które chętnie rozciągamy na wszystkie podobne przypadki. Przykładowo, jeżeli nasza stuletnia babcia całe dorosłe życie paliła papierosy, możemy dojść do konkluzji, że uzależnienie od nikotyny wcale nie zagraża zdrowiu. Zapewniam, że istnieją takie babcie, jednak sam wniosek jest zupełnie fałszywy, o czym można się przekonać wertując statystyki zachorowań na raka płuc.
To świetna pożywka dla błędu potwierdzenia (konfirmacji) polegającego na filtrowaniu informacji i przepuszczaniu do świadomości tylko tego, co najlepiej pasuje do naszych przekonań.
Jest to potężne zjawisko psychologiczne, szczególnie widoczne u ludzi rozczarowanych służbą zdrowia lub wierzących w różnorakie teorie spiskowe. Mają oni ograniczone zaufanie do konwencjonalnej metody naukowej, więc dowód anegdotyczny potwierdzający ich zdanie, będzie dla nich cenniejszy niż rezultaty jakiegoś skomplikowanego i często niezrozumiałego eksperymentu.
Jednakże, tak jak linie lotnicze nie puszczają w ruch prototypu samolotu po pierwszym udanym oderwaniu się od ziemi, tak naukowcy nie stawiają wniosków na bazie jednego, dwóch czy trzech przypadków. Pojedynczy pacjent, który rzekomo “ozdrowiał” po odwiedzeniu homeopaty być może wcale nie wymagał leczenia farmakologicznego, może spotkała go spontaniczna reemisja, może jednocześnie brał też prawdziwe leki, a może doznał działania efektu placebo. Jeżeli natomiast poprawa jego stanu miała naprawdę związek z przyjęciem środków homeopatycznych, podobne efekty powinny zostać odnotowane w szerokim zbiorze danych uzyskanych w powtarzalnych, obiektywnych badaniach.
A co o homeopatii mówią dotychczasowe badania?
Homeopatia liczy sobie ponad dwa stulecia, toteż zdążyła już zostać gruntownie przetestowana. Na łamach czasopism medycznych z różnych stron świata pojawiło się co najmniej 200 zrecenzowanych artykułów na ten temat. Największa dotąd metaanaliza tych publikacji, dokonana przez australijską Narodową Radę ds. Zdrowia i Badań Medycznych, pozwoliła jednoznacznie stwierdzić
“brak dobrej jakości dowodów na poparcie twierdzenia, że homeopatia jest skuteczna w leczeniu schorzeń”.
Oczywiście nie będziemy pochylać się kolejno nad każdą z setek prac badawczych, ale dla przykładu warto wymienić kilka szczególnie interesujących:
- Skuteczność terapii homeopatycznej w leczeniu raka. Przegląd sześciu badań spełniających rygory metodologii nie wykazał dostatecznych dowodów na skuteczność terapii homeopatycznych w leczeniu raka.
- Homeopatyczne produkty lecznicze do zapobiegania i leczenia ostrych infekcji dróg oddechowych u dzieci. Sześć badań wykazało, że w przypadku dzieci z ostrą infekcją dróg oddechowych, produkty homeopatyczne dają efekty zbliżone do placebo.
- Homeopatia przynosi korzyści kliniczne u pacjentów z reumatoidalnym zapaleniem stawów, które można przypisać procesowi konsultacji, ale nie lekowi homeopatycznemu: randomizowane kontrolowane badanie kliniczne. Pacjenci z reumatoidalnym zapaleniem stawów odczuwali poprawę już dzięki… samej konsultacji u homeopaty.
- Przegląd dwóch systematycznych przeglądów “Cochrane” dotyczących uzupełniających metod leczenia przewlekłej astmy: akupunktury i homeopatii. Po testach na 556 pacjentów nie uzyskano wiarygodnego dowodu na skuteczność homeopatii (i akupunktury) w leczeniu przewlekłej astmy.
- Homeopatia na dolegliwości wieku dziecięcego i młodzieńczego: systematyczny przegląd randomizowanych badań klinicznych. Ocena rygorystycznych badań klinicznych dotyczących dolegliwości kilkuletnich i nastoletnich pacjentów, wedle której homeopatia nie zasługuje na rekomendację w żadnym przypadku.
- Czy efekty kliniczne homeopatii są efektem placebo? Badanie porównawcze kontrolowanych placebo badań homeopatii i alopatii. Analiza 110 terapii homeopatycznych i odpowiadających im 110 terapii konwencjonalnych z uwzględnieniem w obu przypadkach efektu placebo, wyraźnie wskazała na większą skuteczność tych drugich.
To może udowodnij, że tam nic nie ma i łyknij całe opakowanie!
Były już osoby, które wykonały na sobie taki eksperyment i przed kamerami “przedawkowały” środek homeopatyczny. Najbardziej znany z tego rodzaju prowokacji był James Randi, znany też jako Zdumiewający Randi. Kanadyjczyk poświęcił większość swojego życia ma demaskowaniu pseudonauki, więc poza astrologami, telepatami czy wróżbitami, regularnie rzucał też wyzwanie homeopatom. Wiele ze swoich wystąpień publicznych rozpoczynał od spożycia całego słoiczka tabletek homeopatycznych. Zgodnie z przewidywaniami, nigdy nic mu się nie stało i dożył pięknego wieku 92 lat.
Skoro homeopatia nie działa, to dlaczego jest dostępna w aptekach?
Z tego samego powodu, z którego policja korzysta z usług jasnowidzów, w telewizji pojawiają się wróżbici, a ludzie zaopatrują się w orgonitowe talizmany. Społeczeństwo nie kieruje się racjonalizmem, co znajduje odbicie w naszych zwyczajach i prawodawstwie. Szarlataneria pozostaje legalna, więc dopóki ludzie będą na tyle naiwni, żeby wydawać na nią pieniądze, dopóty astrolodzy, wróżbici i homeopaci nie znikną z rynku. Pozostaje tylko edukacja.
A TAK W OGÓLE TO… Wokół homeopatii panuje konfundujący dwugłos. Z jednej strony preparaty homeopatyczne pozostają w pełni legalne i dostępne w aptekach niemal całej Europy. Jednocześnie gremia naukowe i medyczne wszystkich państw przestrzegają przed takim sposobem “leczenia” apelując o zmiany w obowiązującym prawie. Homeopatię krytykują eksperci m.in. z Niemiec, Danii, Francji, Hiszpanii, Włoch czy Wielkiej Brytanii. W Polsce przeciwko homeopatii wypowiada się Naczelna Izba Lekarska, jak również część farmaceutów.
Nawiasem mówiąc gatunek kaczki, z której wątroby rzekomo jest sporządzany ów wyciąg do produkcji “leku” o…m, w ogóle nie istnieje. Ale to w sumie nic nie zmienia.
Tak się zastanawiam… Skoro ta cała homeopatia opiera się na działaniu efektu pamięci wody, to jeśli robimy z tego tabletkę której głównym składnikiem jest cukier i nie zawierają one wody, to czy istnieje dodatkowo pamięć cukru.…? Jakby to były kapsułki wypełnione wodą to jeszcze by to miało więcej sensu, wciąż to ściema, ale przynajmniej jakaś logika zachowana.
Sprawdzając czy popularny “lek” na grypę zaczynający się na “o” faktycznie jest z cukru, sprawdziłem skład w google. Google przy okazji podało kilka popularnych zapytań i jednym z nich było czy ten środek działa na grypę. Odpowiedzią jest że w dwóch badaniach nie wykazano działania, ale za to przy czterech zaobserwowano złagodzenie objawów grypy już po 48 godzinach od zażycia. I to tyle. Po kliknięciu w źródło okazało się że w sumie strona jakaś średnia, plus tuż po uciętym przez google fragmencie czytamy że badania miały błędy w metodologii i możliwe że wynik to tylko błąd statystyczny. Google w służbie dezinformacji.