W okolice miej­sco­wo­ści Salis­bu­ry, 120 kilo­me­trów na zachód od Londynu, co roku przy­by­wa­ją setki tysięcy tury­stów, chcą­cych zoba­czyć naj­słyn­niej­szą stertę kamieni w Europie. Zagad­ko­wy monu­ment Sto­ne­hen­ge tworzy 83 pio­no­wych bloków skal­nych, usta­wio­nych w dwóch kręgach (wewnętrz­nym i zewnętrz­nym), z sied­mio­ma pozio­my­mi nad­pro­ża­mi. Wiemy, że 4 tysiące lat temu ten mega­li­tycz­ny zestaw lego sta­no­wił centrum więk­sze­go kom­plek­su – może cmen­tar­ne­go, może cere­mo­nial­ne­go, może świą­tyn­ne­go – w każdym razie, na pewno ważnego dla miesz­kań­ców oko­licz­nych osad z epoki brązu.

O ile znam historię, to czasy, kiedy nie istniał jeszcze nawet Rzym. Kto to poukładał?

Śre­dnio­wiecz­ny kro­ni­karz i miło­śnik legend o królu Arturze, Geof­frey z Mon­mo­uth, stwier­dził w jednej ze swoich książek, że w budowę Sto­ne­hen­ge zamie­sza­ni byli druidzi i sławny cza­ro­dziej Merlin, zatrud­nia­ją­cy na czarno olbrzy­mów. Opo­wieść zyskała sporą popu­lar­ność, więc wła­ści­wie aż do czasów współ­cze­snych pomnik w ten czy inny sposób wiązano z obrzę­da­mi druidów. Błędnie.

Chociaż druidzi rze­czy­wi­ście ist­nie­li – byli wyso­ki­mi rangą cel­tyc­ki­mi kapła­na­mi – niemal na pewno nie mieli nic wspól­ne­go ze stwo­rze­niem budowli. Badania gene­tycz­ne odnaj­dy­wa­nych szcząt­ków wska­zu­ją, że Cel­to­wie zaczęli osie­dlać się na Wyspach Bry­tyj­skich po 1300 roku p.n.e., a więc setki lat po usta­wie­niu głazów. Bar­dziej praw­do­po­dob­ne, że kamien­ny krąg Sto­ne­hen­ge jest dziełem przed­sta­wi­cie­li star­szych plemion. Być może repre­zen­to­wa­ły one kulturę pucha­rów dzwo­no­wa­tych, znaną z zami­ło­wa­nia do łucz­nic­twa, obróbki miedzi, piwa i… no, pucha­rów w kształ­cie dzwonów. Bardzo praw­do­po­dob­ne też, że krąg zmie­niał wła­ści­cie­li, pod­le­ga­jąc z czasem roz­bu­do­wie i kilku renowacjom.

A TAK W OGÓLE TO… Sto­ne­hen­ge nie jest bynaj­mniej jedynym, ani pierw­szym mega­li­tycz­nym popisem sta­ro­żyt­nych Euro­pej­czy­ków. W samej Wiel­kiej Bry­ta­nii znaj­du­je się przy­naj­mniej kil­ka­dzie­siąt sta­no­wisk typu henge, ze śladami kamien­nych bloków, rowów i innych prac ziem­nych. Z jakie­goś powodu nasi przod­ko­wie napraw­dę lubili kręgi. Nie­któ­re struk­tu­ry, jak Avebury lub Stanton Drew były nawet większe od Sto­ne­hen­ge. Nie zacho­wa­ły się jednak w tak dobrym stanie – być może dlatego nie przy­cią­ga­ją aż tylu tury­stów i fanów teorii spiskowych.

Skąd budowniczowie przytaszczyli tak wielkie kamienie?

Przy Sto­ne­hen­ge wyko­rzy­sta­no dwa rodzaje mate­ria­łu. Pierw­szym był sarsen, czyli twardy polo­dow­co­wy pia­sko­wiec, nato­miast drugim rodzaj bazaltu znanego przez Bry­tyj­czy­ków pod nie­for­mal­ną nazwą blu­esto­ne.

Sarsen i bluestone

Naj­wię­cej pro­ble­mów kon­struk­to­rom musiał przy­spa­rzać sarsen, z którego ciosano główne bloki o wyso­ko­ści 4 metrów i masie od 20 do nawet 40 ton. Analiza spek­tro­sko­po­wa z 2020 roku potwier­dzi­ła, że co naj­mniej pięć­dzie­siąt mega­li­tów zostało prze­trans­por­to­wa­nych z rejonu West Woods, około 25 kilo­me­trów na północ od Sto­ne­hen­ge. Może nie jest to jakaś kosmicz­na odle­głość, ale chyba rozu­miesz, że bez dźwigów i cię­ża­ró­wek, prze­wo­że­nie takich brył sta­no­wi­ło nie lada wyzwa­nie. Wiemy jednak, że dla ówcze­snych nie była to pierw­szy­zna, ponie­waż w gro­bow­cach z tamtego okresu również znaj­du­je­my mate­ria­ły wydo­by­wa­ne w kamie­nio­ło­mach odda­lo­nych o kil­ka­na­ście lub kil­ka­dzie­siąt kilometrów.

Więc jak?!

Pamię­taj, że kiedyś ludzie nie byli tak roz­piesz­cze­ni, w związku z czym musieli wyka­zy­wać się pomy­sło­wo­ścią i do per­fek­cji opa­no­wać naj­prost­sze roz­wią­za­nia. Nie­ste­ty ówcze­śni wyspia­rze nie byli tak mili i nie zosta­wi­li nam źródeł pisa­nych, więc możemy tylko spe­ku­lo­wać. Naj­mniej zawodną metodą wydaje się wyko­rzy­sta­nie drew­nia­nych bali, po których po prostu prze­ta­cza­no ciężar, ciągnąc go i popy­cha­jąc w kil­ka­dzie­siąt osób. Testo­wa­no też inne warian­ty, łącząc kłody z saniami lub dźwi­ga­mi – od strony fizycz­nej wszyst­ko jest wykonalne.

Transport kamieni Stonehenge

No dobrze, ale jak bez dźwigu można postawić 40-tonowy kloc?

Jak powia­dał pewien roz­sąd­ny facet o imieniu Archi­me­des: “jeśli dacie mi punkt pod­par­cia, to poruszę Ziemię”. Sta­wia­nie klocka (no co?) bez dzi­siej­sze­go sprzętu było dość żmudnym pro­ce­sem, ale mniej skom­pli­ko­wa­nym niż mógłbyś sądzić. W mate­ria­le poniżej pewien inży­nier z Michgan demon­stru­je, jak samo­dziel­nie ustawia 20-tonowy blok, wyko­rzy­stu­jąc wyłącz­nie drew­nia­ne narzę­dzia i ele­men­tar­ną wiedzę z zakresu fizyki. 

Natu­ral­nie możemy się spierać, czy sarseny ukła­da­no dokład­nie tą samą metodą, ale nie ulega wąt­pli­wo­ści, że jest to wyko­nal­ne bez posia­da­nia szcze­gól­nie zaawan­so­wa­nej tech­no­lo­gii. Zwłasz­cza dla ludzi, którzy mieli doświad­cze­nie w tego typu pracach – a sądząc po wielu innych zabyt­kach tamtej epoki, budow­ni­czo­wie Sto­ne­hen­ge zde­cy­do­wa­nie wie­dzie­li co robią.

Zdumiewające, że Stonehenge przetrwało tyle czasu

Musisz jednak mieć na uwadze, że monu­ment docze­kał się kilku prób odre­stau­ro­wa­nia i sto lat temu wcale nie pre­zen­to­wał się aż tak okazale. Nie­mniej Sto­ne­hen­ge to chyba rze­czy­wi­ście jedyny mega­li­tycz­ny krąg, który po upływie tysięcy lat nie stracił wszyst­kich nad­pro­ży (tych pozio­mych bloków). Jest to zasługa prostej, ale bardzo sku­tecz­nej sztucz­ki pole­ga­ją­cej na wyżło­bie­niu pasu­ją­cych do siebie zagłę­biem i wypu­stek, ana­lo­gicz­nych do złączy cie­siel­skich spo­ty­ka­nych przy obróbce drewna.

Jak zbudowano kamienny krąg Stonehenge?

Mimo wszystko trudno uwierzyć, że ludzie mogli samodzielnie wznieść taką budowlę…

Tak samo, jak trudno uwie­rzyć, że sta­ro­żyt­ni Rzy­mia­nie zapro­jek­to­wa­li osza­ła­mia­ją­cą kopułę Pan­te­onu, a śre­dnio­wiecz­ni Anglicy wznie­śli w Lincoln gotycką katedrę wysoką na 160 metrów. Wszyst­ko to bez dzi­siej­szych mate­ria­łów, metod, logi­sty­ki, żurawi i całej reszty. Ciekawe, że wokół tych i tysiąca innych zapie­ra­ją­cych dech cudów archi­tek­tu­ry, nie wyra­sta­ją równie fan­ta­stycz­ne hipo­te­zy, co do ich pochodzenia.

Kategorie: