Dwie kropki i jedna kreska poniżej – tylko tyle potrze­ba, żeby twoja wyobraź­nia dopo­wie­dzia­ła sobie resztę i roz­po­zna­ła nawet w naj­bar­dziej pry­mi­tyw­nym wzorze zarys twarzy. Ten zdu­mie­wa­ją­cy mecha­nizm, znany jako pare­ido­lia, ma swoje źródło w zakrę­cie wrze­cio­no­wa­tym kory mózgo­wej i pier­wot­nie mógł sta­no­wić cenną zdobycz ewo­lu­cyj­ną, uła­twia­ją­cą prze­trwa­nie. Jed­no­cze­śnie, to samo zja­wi­sko tworzy rodzaj iluzji, pozwa­la­ją­cej dostrze­gać wize­run­ki czło­wie­ka w zupeł­nie nie­spo­dzie­wa­nych miejscach. 

W skraj­nych przy­pad­kach efekt pare­ido­lii nie­jed­no­krot­nie stawał się pod­sta­wą rze­ko­mych obja­wień reli­gij­nych. W ostat­nich latach media dono­si­ły o uka­za­niu się obrazu Jezusa lub Maryi m.in. na pokryw­ce sma­ro­wi­dła Marmite, hin­du­skim cieście Ćapati, płocie obok przy­cze­py kem­pin­go­wej, czy serowej prze­ką­sce. Naj­więk­szą popu­lar­ność zyskał jednak “święty wize­ru­nek”, jaki pojawił się na przy­pa­lo­nym toście przy­go­to­wa­nym przez Diane Duyser z Florydy. W naszym kraju równie memicz­ny status ma szansę uzyskać nie­daw­ny “cud z Par­cze­wa”, gdzie domnie­ma­na twarz syna bożego przy­ozdo­bi­ła drzewo na osiedlu przy ul. Spółdzielczej.

Pareidolia

Skąd wiemy, że pareidolia rzeczywiście działa?

Częste komu­ni­ka­ty o obja­wie­niach skło­ni­ły naukow­ców do bliż­sze­go przyj­rze­nia się ludz­kiej ten­den­cji do dostrze­ga­nia wszę­dzie twarzy. Prof. Kang Lee z Insty­tu­tu Badań nad Dziećmi przy Uni­wer­sy­te­cie w Toronto otrzy­mał nawet w 2014 roku IG Nobla (czyli tego mniej poważ­ne­go kuzyna Nagród Nobla) za próbę zro­zu­mie­nia, co dzieje się w mózgach osób, które widzą oblicze Jezusa w toście.

Zespół Lee prze­pro­wa­dził testy pole­ga­ją­ce na poka­zy­wa­niu ankie­to­wa­nym zaszu­mio­nych grafik wypeł­nio­nych jasnymi i ciem­ny­mi plamami. Na nie­któ­rych rze­czy­wi­ście coś ukryto, podczas gdy więk­szość zawie­ra­ła wyłącz­nie przy­pad­ko­we kształ­ty. Ochot­ni­ków pod­pusz­czo­no mówiąc im, że przy­naj­mniej połowa obraz­ków skrywa jakąś twarz lub literę alfabetu. 

Zaszu­mio­ne grafiki używane w eks­pe­ry­men­cie z 2014 roku. Według sporej części bada­nych, na pierw­szej grafice wid­nie­je jakaś twarz.

W efekcie, badani dopa­trzy­li się facjat lub liter nawet tam gdzie ich nie było, odpo­wied­nio w 34% i 38% przy­pad­ków. Ist­nia­ła jednak pewna różnica. Podczas testu głowy ankie­to­wa­nych były ska­no­wa­ne elek­tro­en­ce­fa­lo­gra­fem, dzięki czemu naukow­cy mogli moni­to­ro­wać pracę ich mózgów. Odno­to­wa­no wyjąt­ko­wą aktyw­ność zakrętu wrze­cio­no­wa­te­go w płacie skro­nio­wym – ale tylko, kiedy badani widzie­li (praw­dzi­we lub urojone) twarze. Wyglą­da­ło to tak, jakby zdol­ność inter­pre­to­wa­nia czegoś tak zło­żo­ne­go jak ludzkie oblicze miała swój własny sektor w mózgu. Wykształ­ci­ła się więc na jakimś etapie ewo­lu­cji czło­wie­ka nie­za­leż­nie od umie­jęt­no­ści wypa­try­wa­nia innych kształ­tów. Czy cho­dzi­ło o jak naj­szyb­sze ziden­ty­fi­ko­wa­nie opie­ku­nów i przyjaciół? 

A może wręcz prze­ciw­nie: pare­ido­lia miała ułatwić zauwa­że­nie cza­ją­ce­go się w zaro­ślach lub ciem­no­ściach wroga? 

A może po trochu jedno i drugie?

Czyli żadnego objawienia nie było?

Dostrze­ga­nie świę­tych wize­run­ków w różnych miej­scach to dosko­na­ły przy­kład nie­uświa­do­mio­nej pare­ido­lii. Doświad­cze­nie Kanga Lee dobit­nie poka­za­ło, że już drobna suge­stia naukow­ca wystar­czy­ła, aby część bada­nych zauwa­ży­ła twarze gdzieś, gdzie ich nie było. W przy­pad­ku osób mocno reli­gij­nych suge­stia płynie z wewnętrz­nych prze­ko­nań, przez co jest znacz­nie sil­niej­sza i pro­wa­dzi do kom­plet­ne­go zagłu­sze­nia logicz­ne­go rozu­mo­wa­nia. Dosko­na­le obra­zu­ją to przy­kła­dy Diane Duyser oraz miesz­kań­ców Parczewa.

“Cud” na drzewie w Parczewie.

Nawet jeżeli nie­wy­raź­ne ślady na toście lub korze mogły komuś sko­ja­rzyć się z twarzą czło­wie­ka, to skąd pomysł, że jest to kon­kret­nie wize­ru­nek Jezusa? Dla­cze­go nie Świę­te­go Piotra, Allaha albo Zeusa? Prze­cież to tylko kilka plam, a my nawet nie wiemy jak napraw­dę mógł wyglą­dać Jezus, znając go wyłącz­nie z dzieł sztuki powsta­łych długo po jego śmierci. Poza tym, wie­rzą­cy powinni zadać sobie pytanie, w jakim celu istota wyższa miałaby mani­fe­sto­wać się na przy­pad­ko­wym drzewie lub przy­pa­lo­nej kanapce…

Można to uznać za objaw choroby?

Nie­trud­no sobie wyobra­zić, jak dostrze­ga­nie wszę­dzie dookoła ukry­tych twarzy musi doskwie­rać osobom cier­pią­cym na zabu­rze­nia w rodzaju schi­zo­fre­nii para­no­idal­nej. Jed­nak­że, chyba każdemu z nas zdarza się od czasu do czasu zaob­ser­wo­wać buźkę w przy­pad­ko­wym przed­mio­cie, budynku czy ukła­dzie cieni. Nie ma w tym niczego nie­po­ko­ją­ce­go. To natu­ral­ne, że nasze umysły pozo­sta­ją zapro­gra­mo­wa­ne do szu­ka­nia w zasięgu wzroku tego, co dosko­na­le znamy, wyła­wia­nia wzorców i prób porząd­ko­wa­nia abs­trak­cji. For­mal­nie nazy­wa­my tę ten­den­cję apo­fe­nią, nato­miast pare­ido­lia jest tylko jej szcze­gól­nym przykładem.

A TAK W OGÓLE TO… Naukow­cy z Naro­do­we­go Insty­tu­tu Zdrowia Psy­chicz­ne­go w Bethes­dzie prze­pro­wa­dzi­li duże badanie doty­czą­ce pare­ido­lii, podczas którego 4000 osób oceniło 250 obrazów. Jeden z cie­kaw­szych wnio­sków eks­pe­ry­men­tu, doty­czył płci przy­pi­sy­wa­nej ilu­zo­rycz­nym twarzom. Mia­no­wi­cie, aż w 80% przy­pad­ków ankie­to­wa­ni oce­nia­li je jako męskie. Wpływu na odpo­wiedź nie miały aspekty wizu­al­ne, takie jak kształt lub kolor przed­mio­tu. Nie­wy­klu­czo­ne, że zna­cze­nie ma nasz kod kul­tu­ro­wy, gdzie “zwykła” twarz, pozba­wio­na jakich­kol­wiek wyróż­ni­ków (np. ozdób, maki­ja­żu, długich włosów), domyśl­nie koja­rzo­na jest z płcią męską.

Kategorie: