Maka­brycz­ne nagra­nie przed­sta­wia­ją­ce nie­rów­ną walkę morsów z gra­wi­ta­cją, zyskało rozgłos za sprawą pro­gra­mu Nasza planeta (ang. Our planet), sygno­wa­ne­go nazwi­skiem sław­ne­go bry­tyj­skie­go przy­rod­ni­ka, Sir Davida Atten­bo­ro­ugha. Fil­mow­cy prze­by­wa­ją­cy na wysepce u pół­noc­no-wschod­nie­go wybrze­ża Rosji, zdołali uchwy­cić moment, kiedy masywne ssaki zaczy­na­ją bez­wład­nie spadać ze stro­me­go, 80-metro­we­go klifu, roz­bi­ja­jąc się na leżącej poniżej kamien­nej plaży. Mate­riał zde­cy­do­wa­nie nie nadaje się dla osób wrażliwych.

Frag­ment net­fli­xo­we­go serialu Nasza planeta od kulis.

Czyżby rozczarowane życiem morsy postanowiły popełnić zbiorowe samobójstwo?

Choć mogłoby się tak wydawać, ist­nie­ją bar­dziej praw­do­po­dob­ne pro­po­zy­cje wyja­śnie­nia tego nie­po­ko­ją­ce­go zja­wi­ska. Sam nar­ra­tor filmu twier­dzi, że morsy prze­by­wa­jąc poza wodą mają słaby wzrok. Wyczu­wa­ją inne zwie­rzę­ta poniżej, ale nie potra­fiąc ocenić nie­bez­pie­czeń­stwa próbują wybrać naj­krót­szą drogę do morza, co kończy się dla nich tra­gicz­nie. Doku­men­ta­li­ści przy­pi­su­ją przy tym część winy ocie­ple­niu klimatu, które spo­wo­do­wa­ło cof­nię­cie się pokrywy lodowej. Miałoby to zmusić zwie­rzę­ta do tło­cze­nia się na coraz cia­śniej­szych obsza­rach i szu­ka­nia miejsca do wypo­czyn­ku na kra­wę­dziach nie­bez­piecz­nych klifów.

Jednak taka inter­pre­ta­cja, lekko mówiąc, nie prze­ko­na­ła wszyst­kich. Nie negując wpływu wzrostu tem­pe­ra­tur na los morsów (zain­te­re­so­wa­nych odsy­ła­my do raportu spo­rzą­dzo­ne­go przez agencję Służby Połowu i Dzikiej Przy­ro­dy USA), część komen­ta­to­rów uważa, że nie należy go wiązać z tym kon­kret­nym zja­wi­skiem. Tezę przed­sta­wio­ną w filmie osłabia choćby fakt, że bliź­nia­cze krwawe incy­den­ty były odno­to­wy­wa­ne przez badaczy już prze­szło­ści. Przy­kład stanowi podobne nagra­nie z Alaski pocho­dzą­ce z roku 1994 oraz publi­ka­cja z 1978 roku, również zwra­ca­ją­ca uwagę na śmier­tel­ne stło­cze­nie nie­zdar­nych płe­two­no­gów na Wyspie Świę­te­go Wawrzyńca.

Jeden z mate­ria­łów komen­tu­ją­cych poten­cjal­ną mani­pu­la­cję dokumentalistów.

Co w takim razie zmusza morsy do tak despe­rac­kich zacho­wań? Scep­ty­cy od razu zaczęli roz­wa­żać naj­prost­szą dostęp­ną hipo­te­zę: spa­da­ją­ce ze skał ssaki mogły zostać spło­szo­ne przez nad­cią­ga­ją­ce­go dra­pież­ni­ka. W tym przy­pad­ku, gustu­ją­ce­go w fokach i morsach niedź­wie­dzia polarnego.

Tylko dlaczego na filmie nie widać żadnego niedźwiedzia?

To właśnie kwestia, która wciąż budzi ogromne kon­tro­wer­sje. Na wybra­nych do odcinka frag­men­tach niedź­wie­dzie widzimy jedynie na plaży pod klifem, a autorzy Naszej planety rze­czy­wi­ście nawet nie wspo­mnie­li o ich ewen­tu­al­nej roli w sprawie. Jak się później okazało, bez względu na wznio­słe cele przy­świe­ca­ją­ce twórcom, nie poka­za­li oni widzom całej prawdy.

Morsy spadają z klifu
Morsy zostają zapę­dzo­ne na skraj klifu przez zbli­ża­ją­ce­go się niedź­wie­dzia polarnego.

Nagra­nia wyko­na­ne na rosyj­skiej wysepce Ryr­ka­ipij zostały udo­stęp­nio­ne również tele­wi­zji BBC i użyte w innym serialu Siedem światów, jedna planeta. W nowym doku­men­cie zawarto nie­wy­ko­rzy­sta­ne wcze­śniej ujęcia. Na jednym z nich wyraź­nie widać… dra­pież­ni­ka spy­cha­ją­ce­go grupkę morsów na skraj prze­pa­ści. Chociaż nie ulega wąt­pli­wo­ści, że czło­wiek na różne sposoby utrud­nia życie temu i innym gatun­kom, akurat w tym przy­pad­ku bez­po­śred­nia przy­czy­na incy­den­tu była bardzo prozaiczna. 

A TAK W OGÓLE TO… Ubar­wia­nie zjawisk przy­rod­ni­czych na rzecz “prawdy ekranu” ma długą tra­dy­cję. Każdy z nas słyszał choćby o lemin­gach – drob­nych gry­zo­niach znanych z rze­ko­mych zbio­ro­wych samo­bójstw. Ten ste­reo­typ został utrwa­lo­ny w kul­tu­rze przez disney­ow­ski film White Wil­der­ness z 1958 roku. Po ćwierć­wie­czu wyszło na jaw, że sceny poka­zu­ją­ce masowe rzu­ca­nie się zwie­rząt z urwiska, zostały sfabrykowane.

Kategorie: