Ankieta prze­pro­wa­dzo­na nie­daw­no w dzie­się­ciu krajach przez jednego z dużych pro­du­cen­tów odku­rza­czy, wyka­za­ła, że choć więk­szość ludzi zdaje sobie sprawę, z ogólnej szko­dli­wo­ści nad­mia­ru kurzu w swoim oto­cze­niu, to jednak mało kto zasta­na­wia się nad jego składem. Przy­kła­do­wo, jedynie 5% bada­nych rozumie, że powszech­nym towa­rzy­szem kurzu domo­we­go są roz­to­cza i inne mikro­sko­pij­ne stworzonka.

Jak pewnie już prze­czu­wa­cie, ten tekst nie będzie należał do naj­smacz­niej­szych.

Zacznij­my od tego, że sporą część ota­cza­ją­ce­go nas kurzu pro­du­ku­je­my sami. Raczej nie jest to 80%, jak poda­wa­ły nie­któ­re starsze publi­ka­cje, ale nadal wydaje się, że przy­naj­mniej 1/3 nalotu, jaki zbiera się na pod­ło­dze i meblach, to martwa tkanka. Przede wszyst­kim pod posta­cią płatków złusz­czo­ne­go naskórka. 

Skąd się bierze kurz domowy?
Zdjęcie jednej z próbek kurzu zebra­nych w ramach pro­jek­tu Health Canada pro­wa­dzo­ne­go w latach 2007–2010. Pole widze­nia wynosi 1,1 milimetra.

Tylko w trakcie lektury tego nie­dłu­gie­go arty­ku­łu zgubisz drogi czy­tel­ni­ku około 30 tysięcy komórek skóry; w ciągu godziny ponad półtora miliona, zaś przez cały rok nawet kil­ka­na­ście miliar­dów. Prze­kła­da się to na roczną pro­duk­cję 1–4 kilo­gra­mów orga­nicz­nej materii, którą każdy z domow­ni­ków roz­rzu­ca wszę­dzie wokół siebie. Oczy­wi­ście część z niej spływa wraz z wodą podczas kąpieli, ale tysiące wysu­szo­nych frag­men­tów naskór­ka stale fruwa w powie­trzu, osia­da­jąc na wszel­kich dostęp­nych powierzch­niach oraz docie­ra­jąc do naszych płuc.

Ale to tylko część odpo­wie­dzi na pytanie skąd się bierze kurz. Równie duży, może nawet jeszcze większy skład­nik domo­wych zanie­czysz­czeń sta­no­wią drobiny wpusz­czo­ne z dworu (lub z pola – nie chcemy żeby ktoś poczuł się dys­kry­mi­no­wa­ny). Chodzi o zarówno o “piach” nanie­sio­ny na pode­szwach butów, jak również o pyłki roślin­ne wpa­da­ją­ce do pomiesz­czeń przez każde uchy­lo­ne okno. No i są jeszcze owady. Nie­kom­for­to­wa prawda jest taka, że namolne muszki owo­ców­ki nie znikają w magicz­ny sposób po uprząt­nię­ciu kuchni, lecz giną gdzieś w kącie i roz­kła­da­ją się w pył.

Jednak ludzki naskó­rek i resztki owadów, choć może są trochę obleśne, same w sobie nie sta­no­wią dla nas poważ­ne­go kłopotu. Wła­ści­wym pro­ble­mem są poży­wia­ją­ce się nimi orga­ni­zmy, zwłasz­cza róż­no­rod­ne gatunki grzybów i roz­to­czy. Szcze­gól­nie aktywny pod naszą sze­ro­ko­ścią geo­gra­ficz­ną pozo­sta­je skó­ro­żar­ło­czek skryty. Nie dajcie się zwieść tej uroczej nazwie: odchody pozo­sta­wia­ne przez tego minia­tu­ro­we­go paję­cza­ka, należą do głów­nych przy­czyn astmy oskrze­lo­wej. Tym­cza­sem prze­cięt­ny materac zamiesz­ku­je często milion takich żyjątek. (Słod­kich snów!)

Roztocz w składzie kurzu
Więk­szość pospo­li­tych roz­to­czy dorasta do 0,4 mm i żyje kilka tygodni.

Znak czasów stanowi również obec­ność w kurzu cząstek mikro­pla­sti­ku i metali cięż­kich. Oczy­wi­ście mówimy tu o ilo­ściach śla­do­wych pro­cen­to­wo, ale wciąż nie­obo­jęt­nych dla zdrowia.

Sprawie przyj­rze­li się austra­lij­scy naukow­cy, którzy w ramach pro­jek­tu 360 Dust Ana­ly­sis, prze­ba­da­li 2235 próbek kurzu pocho­dzą­cych z 35 krajów. Zauwa­ży­li, że poten­cjal­nie groźne zanie­czysz­cze­nia mają głównie cha­rak­ter lokalny i praw­do­po­dob­nie muszą zależeć od bli­sko­ści prze­my­słu, kopalni lub skła­do­wisk odpadów; a w nie­któ­rych przy­pad­kach od sto­so­wa­nych mate­ria­łów budow­la­nych i farb. W ten sposób, w poszcze­gól­nych prób­kach dość powszech­nie tra­fia­no na pod­wyż­szo­ne stę­że­nia ołowiu, arsenu, chromu oraz niklu. 

Nie­ste­ty projekt ominął Polskę, ale mało praw­do­po­dob­ne, aby nasz kurz był cał­ko­wi­cie wolny od tego rodzaju paskudztw.

POCZĄTKI ODKURZANIA… Napraw­dę powin­ni­śmy doce­niać nasze małe, poręcz­ne odku­rza­cze. Kiedy w 1901 roku inży­nier Hubert Cecil Booth zapre­zen­to­wał Bry­tyj­czy­kom pierw­szy model “czy­ści­cie­la próż­nio­we­go”, musiał go ciągnąć koniem. Urzą­dze­nie o roz­mia­rach wozu pod­jeż­dża­ło pod kolejne budynki, tak aby zain­te­re­so­wa­ni miesz­kań­cy, mogli sko­rzy­stać długiej ssącej rury, wpro­wa­dza­nej przez okno.

Kategorie: