Piramida Chufu (znanego szerzej dzięki Grekom jako Cheops) to zdecydowanie jeden z najbardziej wypasionych projektów w dziejach naszego gatunku. Pierwotnie jej wysokość wynosiła 146,6 metra, przy długości podstawy 230,4 metra. Pozostawała najwyższą budowlą świata przez kolejne 3800 lat, aż do ukończenia przez Anglików w 1311 roku Katedry w Lincoln.
Jednak ponadczasowy urok Wielkiej Piramidy tkwi nie tyle w gabarytach, co w precyzji wykonania oraz zaklętych w niej proporcjach. Dość powiedzieć, że największa różnica między bokami kwadratowej podstawy nie przekracza 4,4 centymetra – zaledwie 0,02%. Przypominam sobie o tym fakcie za każdym razem, kiedy patrzę na płytki w mojej łazience.
W każdym razie, w XIX wieku przyszła wielka moda na piramidologię. Historycy, inżynierowie oraz zwykli amatorzy zaczęli dogłębnie studiować wymiary monumentu z Gizy, prześcigając się w znajdywaniu kolejnych tajemniczych zależności. Oto dwie, o których do dzisiaj mówi się najwięcej.
Jeżeli weźmiesz połowę obwodu podstawy, czyli długość dwóch boków (s = 230,4 m, s2 = 460,8 m) i podzielisz ją przez wysokość piramidy (h = 146,6 m) otrzymasz wynik:

2s : h = 3,14324
Jak widzisz, znaleźliśmy się całkiem blisko liczby π, której wartość wynosi w zaokrągleniu 3,14159. Dość niespodziewanie wyskoczyła nam więc tutaj elementarna stała matematyczna, wyrażająca stosunek obwodu koła do jego średnicy.
Dorzućmy jeszcze drugą zależność. Jeżeli zmierzysz wysokość trójkątnej ściany Piramidy Cheopsa od szczytu do podstawy (d = 186,35 m) i podzielisz tę wartość przez połowę długości boku podstawy (s/2 = 115,2 m) to dostaniesz coś takiego:

d : s/2 = 1,61762
To z kolei przybliżona wartość liczby φ (czyt. fi = 1,61803), którą prawdopodobnie lepiej kojarzysz pod nazwą złotego podziału lub złotej proporcji. Mamy z nią do czynienia, kiedy dzielimy odcinek w taki sposób, aby dłuższa część podzielona przez krótszą dawała taki sam wynik, jak podzielenie całości przez część dłuższą. (Znalazłeś metrowy kijek. Jeśli chcesz go złamać na dwie części, zachowując złotą proporcję, to pierwszy fragment powinien mierzyć 61,8 cm, drugi 38,2 cm, bo 61,8 : 38,2 = 1,618, podobnie jak 100 : 61,8 = 1,618).
Woooow. Czy Egipcjanie zawarli te liczby w Wielkiej Piramidzie celowo?
Właśnie to pytanie od dawna rozpala umysły matematyków, archeologów, architektów, a przede wszystkim koneserów filmów opatrzonych żółtymi napisami. Bo jeżeli budowniczowie zakodowali w swoim dziele różne stałe, to może chcieli przyciągnąć naszą uwagę? Może próbowali powiedzieć nam coś ważnego?

Niektórzy wierzą wręcz, że precyzyjnie dobrane proporcje cudu świata, miały nadawać bryle jakichś nadnaturalnych właściwości. W 1959 roku niejaki Karel Drbal zarejestrował patent na “urządzenie do utrzymywania ostrości żyletek i brzytew”. Była to miniaturowa, 8‑centymetrowa wersja piramidy Cheopsa, która rzekomo sprawiała, że umieszczane w niej stępione ostrza, po paru dniach w cudowny sposób nabierały ostrości. Osobliwy wynalazek z Czechosłowacji okazał się prawdziwym przebojem europejskich bazarów.
Producenci maszynek do golenia go nienawidzą.
Na pewno, ale skupmy się na liczbie pi. Główna kontrowersja polega na tym, że Egipcjanie tamtego okresu nie posługiwali się świadomie wartością ludolfiny – na pewno nie w naszym rozumieniu. Wiemy o tym, ponieważ autor papirusu Rhinda (taki kultowy podręcznik matematyki z XVII wieku p.n.e.) bardzo konkretnie opisał egipską metodę obliczania pola okrągłej działki.

Zamiast mnożyć 3,14 razy promień koła podniesiony do kwadratu (πr2) – jak uczyniłby każdy uczeń współczesnej podstawówki – radził on pomnożyć średnicę koła przez 8/9 i podnieść całość do kwadratu.

Uzyskiwane w ten sposób wyniki były nieco zawyżone, tak jakby pi wynosiła 3,16 zamiast 3,14. Oczywiście to wciąż niezłe przybliżenie, które nawet dzisiaj zadowoliłoby niejednego inżyniera. Powstaje jednak pytanie, dlaczego liczba pi rzekomo zakodowana w piramidzie, miałaby być inna (i dokładniejsza) od “liczby pi” wynikającej z egipskiego podręcznika?
Papirus Rhinda, ani inne źródła, nie zawierają również żadnych wzmianek o liczbie φ. Nie jest to może kategoryczny dowód, ale na razie bezpiecznie załóżmy, że Egipcjanie nie znali też złotego podziału.
To jak wytłumaczyć obecność w piramidzie dwóch ważnych liczb?
Mogłoby to wynikać z samego sposobu pracy budowniczych. Przez długi czas rozważano wariant, jakoby starożytni mierzyli odległości tocząc koło i zliczając liczbę jego obrotów. W pionie natomiast mogli podawać wysokość liczoną w średnicach tego koła. W ten sposób liczba pi – stosunek między średnicą i obwodem koła – samoistnie ujawniałaby się w proporcjach budynku, nawet bez woli i wiedzy jej architektów.

To proste i naturalne wyjaśnienie, które mogłoby natychmiast zamknąć sprawę. Jest tylko jedno “ale”. Historycy wykopali już sporo egipskich narzędzi, ale żadne nie przypomina instrumentu mierniczego w formie koła. Jest to więc fajna hipoteza zbudowana, nomen omen, na piasku.
Inna opcja zwraca uwagę na metodę ustalania nachylenia ścian piramidy. Egipcjanie posługiwali się genialnie prostą jednostką, nazywaną sekedem. Zamiast mówić “tę ścianę trzeba postawić pod kątem 51°85′, antyczni projektanci liczyli, ile palców potrzeba w poziomie, żeby osiągnąć jeden łokieć królewski w pionie (gdzie 1 łokieć = 28 palcom). Krótko mówiąc, im większy seked, tym bardziej płaska piramida, a im mniejszy – tym bardziej stroma.

Większość piramid wznoszono zachowując praktyczną wartość sekedu 21 albo 22. Nie inaczej było w przypadku Wielkiej Piramidy, której seked wynosił 22. Teraz tak: jeden łokieć królewski był równy 28 palcom, a kiedy podzielisz 22 przez 28 otrzymasz w przybliżeniu 0,785. Wartość pozornie bez znaczenia, ale kiedy pomnożysz ją razy cztery, dostaniesz dokładnie… 3,14. Co więcej, 0,785 to również wynik dzielenia 1 przez pierwiastek z φ (1,272). Idąc tym tropem, π oraz φ nie byli wcale gośćmi honorowymi tego bankietu, tylko parą cwaniaczków, którzy weszli na zamkniętą imprezę tylnymi drzwiami, mając nadzieję na darmowe zakąski.
22/28 ≈ 0,785 ≈ π/4 ≈ 1/√φ
Jeżeli jednak odrzucasz ten matematyczny zbieg okoliczności, w grę wchodzi jeszcze opcja pośrednia. Teoretycznie architekci mogli świadomie wykorzystać tylko złotą proporcję, przy tym fartownie uzyskując wartość pi. Żeby to pojąć musimy poprosić o pomoc Johannesa Keplera, a dokładniej sięgnąć do tzw. trójkąta Keplera. To taki specjalny trójkąt prostokątny, w którym najkrótszy bok a = 1, bok b = pierwiastek z φ i przeciwprostokątna c = φ.

XVII-wieczny uczony chciał w ten sposób pokazać, jak można połączyć sławne twierdzenie Pitagorasa z elegancją złotego podziału. Dla nas interesujące jest to, że w proporcjach trójkąta Keplera również czai się pi. Powinieneś już nawet wiedzieć gdzie: dzieląc 1 przez pierwiastek z φ (1,272, długość większej przyprostokątnej) dostajemy 0,785, czyli jedną czwartą 3,14. Czysty matematyczny przypadek. Dwa w cenie jednego.
Jeżeli znów spojrzymy na piramidę i wytniemy z niej trójkąt prostokątny, jak na obrazku, to okaże się, że proporcjonalnie jest on bardzo zbliżony do trójkąta Keplera.

Problem jest tylko taki, że – jak już ustaliliśmy – Egipcjanie nie pochwalili się w swoich papirusach znajomością złotego podziału.
Wciąż niewykluczone, że starożytni chcieli nam coś przekazać!
Wiem, byłoby ekscytująco. Wielka tajemnica, szokujące fakty, podręczniki pisane od nowa… Niestety dla fanów Lary Croft, zgodnie z zasadą ekonomii myślenia pierwszeństwo należy się najprostszemu wyjaśnieniu danego zjawiska. Jeżeli cała nasza wiedza wskazuje, że egipscy architekci nie znali π i φ, to należy najpierw rozważać scenariusze, w których obecność π i φ jest skutkiem ubocznym zastosowanych narzędzi, jednostek lub metod.

Dopiero w dalszej kolejności możemy dać szansę hipotezie, że starożytni świadomie wkomponowali w swoje dzieło jedną lub obie liczby, a szczątkowe źródła z tamtego okresu, pechowo zwiodły historyków na manowce. Jednak nawet wtedy nie oznaczałoby to wcale, że poddani faraona koniecznie chcieli powiedzieć nam coś ważnego. Jeżeli znali złotą proporcję, mogli jej użyć ot tak, dla estetyki – bez żadnego ukrytego celu. Podobnie φ można odnaleźć w greckim Partenonie, francuskiej katedrze Notre-Dame, czy hiszpańskiej Sagrada Familia. Architekci i artyści po prostu lubią bawić się ładnymi proporcjami.
A teraz wybacz, ale muszę znaleźć metrówkę i sprawdzić czy odległość między kanapą a telewizorem nie skrywa przypadkiem jakichś tajemnic wszechświata.
A TAK W OGÓLE TO… Piramida Cheopsa trochę zmieniła wygląd przez prawie 4600 lat swojego istnienia. W epoce faraonów bryłę pokrywały lśniące w słońcu bloki gładkiego, białego wapienia. Z kolei szczyt konstrukcji zdobił tzw. piramidion – mała piramidka przypuszczalnie wykonana ze złota lub srebra. Od tamtego czasu budowla straciła prawie 8 metrów wysokości. Wszelkie spekulacje na temat wyjątkowych proporcji piramidy, dotyczą rekonstrukcji jej pierwotnej formy.
Ale na fotce to nie jest Wielka Piramida, tylko piramida Chefrena. Ten błąd jest powszechny, bo wizualnie ta z fotki i ze szczątkami okleiny na górze wygląda na największą, ale w rzeczywistości większa jest ta obok, bez okleiny, która jest piramidą Cheopsa. Tylko ona niżej stoi i dlatego każdy za Wielką Piramidę Cheopsa uważa tę, którą autorze zamieściłeś. Sam kiedyś tak myślałem, dopiero musiałem pojechać do Egiptu, by się dowiedzieć jak jest naprawdę. Byłem w szoku jak przewodnik to opowiedzial, bo dałbym się pokroić, że ta ze szczątkami okleiny to piramida Cheopsa, ale tak nie jest! Pozdrawiam.
Dzięki. Rzeczywiście na większości zdjęć z Gizy piramida Cheopsa stoi trochę z tyłu, w związku z czym wydaje się mniejsza. Nawet wpisując “Wielka Piramida” w Google Grafice, mniej więcej co trzecia fotografia przedstawia piramidę Chefrena. Zmieniłem obraz.
O tak, teraz jest dobrze. Oto jest prawdziwa Wielka Piramida.
Bardzo ciekawe
Jak rozumiem, żyletek taka piramidka nie naostrzy? 🙂 kiedyś w latach 90 było takie czasopismo — „Nie z tej ziemi”. Był tam opisany rozmiar takiej piramidki, rybki miały nie przeżyć w akwarium po postawieniu nad nim takiej piramidki, a żyletki ostrzyć się same… :))
Pisząc tekst zabłądziłem na jakieś paranormalne forum, gdzie dyskutowano na temat “ostrzących” piramidek. Część użytkowników twierdzi, że nadal stosuje tę metodę, więc kto wie. 😅
Przypuszczam, że żyletka naostrzy się tylko temu, kto w to wierzy. 😉 To wynik czegoś podobnego do efektu placebo, tylko nie pamiętam, jak się w takim przypadku to nazywało.
No ale zaraz zaraz. A gdzie kosmici? Oni na pewno znali π i φ 😉
Wspomina o tej historii książka ‘W niebo wpatrzeni’ z serii Ceramowskiej, podając nawet nazwiska tych, którzy “odkryli” w piramidzie Chufu różne “prawidłowości”.
No niby przypadek, ale z jakiej paki PI i FI wychodzą aż tak precyzyjnie? Przecież to nie jest jakieś „trochę podobne” tylko konkretne liczby. A jeszcze jest nieporuszona kwestia wartości prędkości światła która również podobno jest widoczna w proporcjach piramidy