Odkąd pro­wa­dzę bloga, w mailach i komen­ta­rzach od czy­tel­ni­ków regu­lar­nie otrzy­mu­ję dwa rodzaje pytań. Pierw­sze to prośby o pole­ce­nie spraw­dzo­nej lektury, oma­wia­ją­cej okre­ślo­ny wycinek rze­czy­wi­sto­ści, skro­jo­nej pod gust i poziom wta­jem­ni­cze­nia danej osoby. Drugą pozycję zajmują pytania o to, czy wierzę w ist­nie­nie życia poza­ziem­skie­go i dla­cze­go NASA ukrywa przed nami prawdę (z jakie­goś powodu moja odpo­wiedź zawsze jest rozczarowująca).

Oso­bi­ście wolę pozo­stać przy książ­kach. Z lite­ra­tu­rą jest jak ze startem rakiety – jeżeli wszyst­ko prze­bie­gnie zgodnie z planem, kolejne książki wyniosą cię na orbitę pełną wiedzy i satys­fak­cji. Jeżeli jednak pierw­szy stopień rakiety będzie uszko­dzo­ny, może się okazać, że utkniesz, znie­chę­co­ny do autora, dzie­dzi­ny i być może całej nauki.

Tego bym nie chciał, dlatego spró­bu­ję ci nieco pomóc.