Jest taka grupka ludzi, którzy uważają, że wszechświat i obecne w nim życie to dzieło “inteligentnego projektanta”. Trudno powiedzieć, czy jakiś kosmiczny projektant istnieje, ale jeśli rzeczywiście maczał palce w ludzkiej anatomii, to nie przypisywałbym mu przesadnej inteligencji. Bo jaki rozsądny i przewidujący inżynier dałby nam tylko jeden komplet stałych zębów, na dodatek obleczonych tkanką ochronną, która nie podlega regeneracji?!
Chwila moment, szkliwo zębów się nie regeneruje?
Tak, dokładnie to miałem na myśli. Żeby nie było wątpliwości, należy docenić, że w ogóle szkliwo posiadamy, ponieważ jest tkanką wyjątkową. Przede wszystkim to najtwardszy element całego ludzkiego ciała.
W dziesięciopunktowej skali twardości Mohsa – gdzie jedynka opisuje minerały możliwe do zadrapania paznokciem, a dziesiątka diamenty – szkliwo dostałoby mocną piątkę. Oznacza to, że nosisz w swoich ustach materiał o trwałości porównywalnej z opalem, cyrkonem lub czystym szkłem. Leżąca poniżej zębina w tej samej skali zasłużyłaby co najwyżej na tróję, więc to całkiem niezły wynik. Od strony chemicznej szkliwo to w 96% nieorganiczne kryształy hydroksyapatytu, będącego związkiem wapnia, fosforu, tlenu i wodoru.
Ale na tym koniec dobrych wiadomości. Owszem, szkliwo jest twarde i wytrzymałe, jednak to jednorazówka. Jeżeli je uszkodzisz to koniec – do dnia śmierci będziesz musiał radzić sobie z gryzieniem i żuciem bez niego. Tym samym uprzedzam: szukanie w sieci magicznych sposobów na to, jak odbudować szkliwo, to strata czasu i pieniędzy.
Dlaczego szkliwo zębów nie odbudowuje się tak jak np. kości?
Ten rodzaj tkanki nie podlega uzupełnieniom, ponieważ powstaje w nietypowy sposób. Tworzy go specjalny nabłonek zbudowany z komórek nazywanych ameloblastami. Otaczają one rosnące zęby odkładając na ich powierzchni hydroksyapatyt, ale znikają zaraz po ich wyrżnięciu. Samo szkliwo nie posiada w sobie żadnych aktywnych komórek i samodzielnie nie jest w stanie zregenerować nawet najmniejszego ubytku.
To chyba powinienem unikać orzechów?
Zęby ewoluowały aby umożliwić nam rozdrabnianie pokarmu i akurat z tym zdaniem radzą sobie bardzo dobrze. Zdecydowana większość potraw nie jest w stanie zedrzeć szkliwa, o ile ktoś po kryjomu nie dosypuje ci tłuczonego szkła do zupy. Istnieje jednak coś niebezpiecznie twardego, z czym każdy ząb ma regularny kontakt – inne zęby.
W normalnych warunkach, kiedy niczego nie jesz, zęby szczęki i żuchwy powinna dzielić paromilimetrowa szpara spoczynkowa. Z kolei gdy gryziesz, zęby również mają ograniczony kontakt, bo znajduje się między nimi pokarm. Kłopoty zaczynają się wtedy, gdy ktoś ma tendencję do zbyt mocnego zaciskania szczęki lub zgrzytania zębami. Zatrważający jest przy tym fakt, że niemal co dziesiąty człowiek cierpi na bruksizm, czyli zgrzytanie przez sen, z czego może nawet nie zdawać sobie sprawy.
Drugim największym wrogiem szkliwa są różnego rodzaju kwasy, prowadzące do demineralizacji i odwapniania powierzchni zęba. Jeśli sądziłeś, że paskudne dziury w uzębieniu zawdzięczasz działaniu cukru lub agresywnym bakteriom – to twoje podejrzenia są słuszne tylko połowicznie. Drobnoustroje dokarmiane resztkami słodyczy są groźne, ale dlatego, że wypróżniając się zakwaszają jamę ustną. Tak, dla pałeczek L. acidophilus i innych bakterii, twoje usta to po prostu toaleta.
A teraz pomyśl, jak skutecznym niszczycielem szkliwa musi być Coca-Cola. Nie dość, że w litrowej butelce znajduje się ponad dwadzieścia kostek cukru, co wzmocni naszych mikroskopijnych przyjaciół, to jeszcze napój sam w sobie zawiera sporo szkodliwego kwasu fosforowego. Stomatologiczny horror.
A TAK W OGÓLE TO… Może od razu naprostujmy pewien mit, według którego ząb wrzucony do szklanki Coli po dobie lub dwóch ulegnie całkowitemu rozpuszczeniu. W sieci można znaleźć mnóstwo filmów udowadniających, że ząb nie zniknie nawet po tygodniu. Co nie zmienia faktu, że po takiej kąpieli tkanka jest wyraźnie zniszczona i raczej nie chciałbyś nosić czegoś takiego w ustach.
Czyli nie ma nadziei? A pasta odbudowująca szkliwo?
Przyjrzyj się uważnie co kupujesz. Na opakowaniach past widnieje zazwyczaj informacja o “wzmacnianiu” bądź “ochronie” szkliwa. Czasami zdarza się mniej uczciwy producent obiecujący regenerację, ale nawet wtedy używa sprytnych sformułowań w stylu “odbudowa osłabionego szkliwa” – osłabionego, nie straconego.
O ile więc znajdziesz specjalistyczne pasty lub inne środki służące dodatkowej fluoryzacji i remineralizacji uzębienia, nie rób sobie nadziei, że odbudują one to, co już zostało zniszczone.
Żeby nie kończyć zbyt pesymistycznie, dodam jednak, że na świecie nie brakuje uczonych próbujących mierzyć się z tym problemem. Dla przykładu, zespół z londyńskiego Queen Mary University próbuje zastąpić naturalny hydroksyapatyt nanokryształami apatytu; a naukowcy z Uniwersytetu Zhejiang eksperymentują z żelem tworzącym osłonę na bazie fosforanu wapnia. Nie zagwarantuję jednak, że któryś z tych wynalazków trafi do gabinetów dentystycznych zanim będziesz zmuszony do założenia sztucznej szczęki.
Świetny artykuł, mam szczera nadzieję na rozwój strony!
Małe quasieksperckie doprecyzowanie (quasi bo dopiero studiuję stomatologię :).
Pasta do zębów zwykle zawiera fluor i chociaż rzeczywiście nie pozwoli on na odbudowanie zniszczonego szkliwa, to jego obecność ma sens. Fluor odgrywa istotną rolę w ochronie zębów na kilka sposobów. Przede wszystkim chodzi o zmniejszenie tempa demineralizacji, czyli uzupełnianiu utraconych w różny sposób substancji. Co ciekawie w samej ślinie występuje pewna ilość substancji, który pełni podobną rolę, ale na bardzo małą skalę, przez co nie uchroni nas przed dziurami w zębach. Fluor z pasty natomiast ma za zadanie zastąpić jeden ze składników, które z czasem znikają z kryształów hydrosyapatytu. W efekcie hydrosyapatyt nie jest aż tak wybrakowany, a struktura staje się mniej podatna na rozpuszczenie przez kwasy.