Natura bywa naprawdę okrutna. Osoby, u których zdiagnozowano nowotwór i miały szczęście go pokonać nie uzyskują nagle bonusu zapewniającego ochronę lub choćby zmniejszającego szanse na kolejne zachorowania. Przeciwnie, jak pokazało amerykańskie badanie statystyczne, aż jedna czwarta pacjentów onkologicznych mierzyła się już wcześniej z innym rodzajem raka. Wspominałem już, że natura jest naprawdę okrutna?
1/4 ludzi po zwalczeniu jednego nowotworu, choruje na kolejny?!
Liczba przygnębiająca, ale tak naprawdę mająca logiczne uzasadnienie. Ponad połowa nowotworów wynika z niezdrowego trybu życia oraz czynników środowiskowych. Jeżeli więc zachorujemy w związku z nadużywaniem papierosów, spożywaniem żywności zawierającej całą tablicę Mendelejewa lub wdychaniem wyziewów z pobliskiej kopalni węglowej i po wyleczeniu nie zmienimy diametralnie swoich nawyków oraz otoczenia – to przecież wciąż będziemy wystawieni na te same czynniki ryzyka. To wraz z wiekiem i zmęczeniem organizmu poprzednimi terapiami, może przynieść kolejną chorobę.
Do tego dochodzą indywidualne predyspozycje, przede wszystkim genetyczne, które mogą w naprawdę drastyczny sposób zwiększyć podatność nowotworową.
Chyba nikt nie przekonał się o tym boleśniej od pewnej kobiety obarczonej rzadką bialleliczną mutacją MAD1L1. Niezwykły przypadek pacjentki, która od dnia swojego urodzenia w 1986 roku walczyła już z dwunastoma (!) nowotworami, zyskał duże zainteresowanie medyków i doczekał się osobnej publikacji na łamach Science Advances.
Dlaczego mutacja powoduje serię chorób?
Mutacja występująca w linii zarodkowej prowadzi do aneuploidii, skutkującej błędnym kodowaniem białka MAD1L1 oraz nieprawidłową liczbą chromosomów w części krwinek. Ta niestabilność chromosomowa niesie za sobą cały zestaw wad: hipoplazję (niepełny rozwój) środkowej części twarzy, małogłowie, bardzo niski wzrost, oczopląs, zniekształcenie uszu, przebarwienia skórne i wreszcie, olbrzymie zwiększenie podatności na powstanie komórek nowotworowych.

Bohaterka artykułu była dzieckiem dwojga zdrowych rodziców i dopiero po kilku miesiącach zaczęła wykazywać lekkie opóźnienie psychoruchowe. Później było tylko gorzej. Już w wieku 2 lat zdiagnozowano u niej zarodkowego mięsaka prążkowanokomórkowego przewodu słuchowego, leczonego chemioterapią i radioterapią. Jako piętnastolatkę dopadł ją rak jasnokomórkowy szyjki macicy, zwalczony histerektomią i radioterapią. Pięć lat później poddała się zabiegowi chirurgicznego usunięcia gruczolaka wielopostaciowego lewej ślinianki przyusznej.
Od tego momentu młoda kobieta brała udział w prawdziwym onkologicznym maratonie. Na przestrzeni kilku lat przeszła mastoidektomię z powodu mięsaka wrzecionowatego, wycięcie kilku znamion dysplastycznych, tłuszczaka sutka oraz nabłoniaka wapniejącego (pilomatrixomę) i w końcu hemoroidektomię wola wieloguzkowego. Po niedługiej przerwie koszmar rozpoczął się na nowo. Pacjentka musiała przejść polipektomię i usunięcie gruczolaka śródśluzówkowego okrężnicy, wycięcie gruczolakoraka odbytnicy, kolejnego gruczolaka kanalikowego oraz, na zakończenie, jeszcze jedną hemiroidektomię wola wieloguzkowego.
Łącznie, między 1988 a 2014 rokiem kobieta przetrwała ataki dwunastu chorób nowotworowych, mniej lub bardziej złośliwych, dotykających różne części ciała. Trudno powiedzieć, czy to światowy rekord, ale raczej nikt z nas nawet nie zbliży się do podobnego wyniku. Przyczyna jest prozaiczna: mało, który człowiek przeżyłby nawałę tylu chorób i wyczerpujących terapii.
Dlaczego więc posiadaczka mutacji MAD1L1 dała radę?
Zdaniem lekarzy układ odpornościowy pacjentki zmagającej się z taką liczbą zmian nowotworowych, niejako wyspecjalizował się w ich zwalczaniu. Jak na ironię, wada drastycznie zwiększająca ryzyko powstawania komórek rakowych, równocześnie pozwoliła organizmowi na wytworzenie narzędzi koniecznych do ich skutecznego niszczenia.
PIĘĆ RAKÓW NA RAZ? Nie mniej osobliwy był przypadek 57-latki, u której zdiagnozowano kolejno: czerniaka złośliwego prawego dołu podkolanowego, raka zrazikowego piersi, chłoniaka rozlanego z dużych komórek B, guzowatego chłoniaka Hodgkina oraz pigmentowane zapalenie błony maziowej. Ale co najbardziej zadziwiające, pięć niepowiązanych histologicznie pierwotnych nowotworów złośliwych, pojawiło się u kobiety na przestrzeni zaledwie… czterech miesięcy!
Geny to niezłe sku**ole. Z tego co widzę z opisu życie kobiety było piekłem nawet bez nowotworów. To że jakoś przeżyła te 12 raków to w tym przypadku marne pocieszenie …