Jak głosi nieco wyświechtane, ale działające na wyobraźnie porównanie: gwiazd we wszechświecie jest znacznie więcej niż ziarenek piasku na wszystkich plażach i pustyniach Ziemi. Robi wrażenie, ale żeby sprawdzić, czy w tym zdaniu nie ma odrobiny przesady, musimy najpierw poznać choćby przybliżoną liczbę ziarenek piasku.
Kto by liczył ziarna piasku?
Oczywiście ziarenek czegokolwiek nie będziemy w dosłownym sensie liczyć sztuka po sztuce.
Możemy jednak zmierzyć pojedynczą drobinę i znając jej przeciętny rozmiar, odnieść go do powierzchni i głębokości piaszczystych obszarów na mapie świata. Na szczęście sami nie musimy nawet sięgać po kalkulator, ponieważ robili to już inni.
Szczególnie często powtarzaną wartością jest 7,5 x 1018, czyli siedem i pół tryliona, podana kiedyś przez naukowców z Uniwersytetu Hawajskiego. Musimy jednak uściślić (a wiele materiałów tego nie robi), że tamte szacunki dotyczyły dolnej granicy liczby ziaren wyłącznie dla plaż.
Dodając do tego zawartość wszystkich pustyń, ten wynik musi być co najmniej o kilka rzędów większy. W jednym z programów BBC policzono, że sama Sahara – zakładając 1,9 mln km kwadratowych powierzchni i 100 metrów grubości typowo piaszczystych fragmentów – gromadzi 1,504 x 1024, a więc przynajmniej półtora kwadryliona drobinek piasku. Dodając do tego zawartość Gobi, Takla Makan, Atakamy, Mojave i reszty pustyń, wynik ten można pewnie jeszcze spokojnie podwoić.
Krótko mówiąc: to bardzo dużo ziarenek, choć wciąż mniej niż np. atomów w ciele przeciętnego dorosłego człowieka (około 7 x 1027).
A ile mamy gwiazd?
Ocenia się, że na cały dysk naszej galaktyki składa się od 200 do 400 miliardów gwiazd. Jak łatwo policzyć, to dość dużo, aby każdy żyjący człowiek mógł posiadać od 25 do 50 własnych, prywatnych słońc.
Rzecz jasna setki miliardów nie robią wrażenia w porównaniu z przywołanymi wcześniej trylionami czy kwadrylionami ziarenek piasku. Jednak to dopiero skromny początek, ponieważ nasza Droga Mleczna jest tylko jedną z niezliczonych gwiezdnych wysp rozrzuconych po wszechświecie.
Tu drobna uwaga: nie możemy spekulować ile gwiazd istnieje w dosłownie całym wszechświecie, ponieważ nie wiemy jakie są jego rzeczywiste wymiary, ani czy w ogóle posiada jakieś granice. Możemy natomiast szacować liczby dotyczące tzw. wszechświata obserwowalnego – czyli tej części kosmosu, z której światło zdołało dotrzeć do naszych teleskopów i która daje się fizycznie badać. Od krawędzi tak rozumianego wszechświata dzieli nas około 46 miliardów lat świetlnych, w każdym kierunku.
W takim razie, ile gwiazd zawiera wszechświat obserwowalny?
Jak udowodnił Kosmiczny Teleskop Hubble’a i potwierdził Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba, dokładnie skanując zupełnie losowy, maleńki fragment nieba, jesteśmy w stanie zarejestrować ślady całych dziesiątek tysięcy galaktyk.
Astronomowie szacują, że przy takim zagęszczeniu materii cała widzialna część kosmosu skrywa minimum 170 miliardów galaktyk. Po 21 na głowę każdego mieszkańca Ziemi. Podkreślam: chodzi o galaktyki, nie gwiazdy!
Każda z nich, podobnie do naszej Drogi Mlecznej pozostaje wypełniona setkami miliardów gwiazd, a spora część – zwłaszcza starsze galaktyki eliptyczne – całymi bilionami. Największa odkryta dotąd galaktyka (IC 1101) ma ponad 4 miliony lat świetlnych średnicy i gromadzi nawet 100 bilionów gwiazd. To daje do myślenia.
Idąc tym tropem, astronomowie szacują całkowitą populację wszystkich gwiazd ciągu głównego (bez wliczania kosmicznych trupów: pulsarów, białych karłów i czarnych dziur) w całym obserwowalnym wszechświecie na 1021 do 1024, a zatem na tryliard do kwadrylionu obiektów.
Mamy więc prawo z całą pewnością mówić, że liczba gwiazd przekracza liczbę ziarenek piasku na wszystkich plażach świata. Nie ma natomiast już takiej pewności co do twierdzenia, jakoby gwiazdy przewyższały liczebnością drobiny piasku na wszystkich ziemskich pustyniach, czy w ogóle na całej Ziemi. Jednak samo porównanie wydaje się bronić, ponieważ tak czy inaczej, w obu przypadkach poruszamy się wśród całkiem zbliżonych, niewiarygodnie olbrzymich liczb z dwudziestoma paroma zerami.
A TAK W OGÓLE TO… Na tle tych wszystkich liczb, ziemski nieboskłon wydaje się wyjątkowo ubogi. Bez pomocy teleskopu, nawet przy najbardziej sprzyjających warunkach dopatrzymy się maksymalnie paru tysięcy świetlistych punkcików. Są to niemal wyłącznie gwiazdy z naszego skrawka Drogi Mlecznej. I to tylko te jaśniejsze, ponieważ większość czerwonych karłów, nawet stosunkowo nieodległych, znajduje się poniżej progu widoczności.
“Billions and Billions” jak mówił Karol Sagan. Jak widać niedoszacował. 😮
Proste, trzeba wieczności żeby to wytłumaczyć a nieskończoności by to zrozumieć 🙂