Co łączy ludzką krew z powierzchnią dalekiego Marsa? Jedno i drugie kojarzymy oczywiście z czerwienią. Nie jest to przypadek, ponieważ zarówno szkarłat posoki, jak i rdzawy odcień planety łazików, mają dokładnie to samo źródło. Są nim atomy żelaza ochoczo wiążące ze sobą tlen.
W przypadku krwi żelazo odnajdziemy w składzie hemoglobiny – podstawowego białka zawartego w erytrocytach, czyli krwinkach (rzecz jasna) czerwonych. To właśnie cząsteczki hemoglobiny umożliwiają proces oddychania, odbierając tlen w płucach, a następnie roznosząc go do wszystkich komórek ciała. Dodajmy od razu, że wbrew temu co mogłoby się wydawać, krew zawsze zawiera w sobie nieco atomów tlenu, tyle tylko, że w przypadku ciemniejszej krwi “odtlenowanej” wysycenie jest o około 1/4 mniejsze niż tej “natlenowanej”, świeżo opuszczającej płuca.
Krótko mówiąc, czerwień juchy cieknącej z rozbitego nosa, związana jest z obecnością czerwonych krwinek, te natomiast są barwione przez hemoglobinę, która z kolei skrywa w sobie strukturę chemiczną nazywaną hemem, obudowaną wokół atomów żelaza wychwytujących z otoczenia atomy tlenu.
Tak to wygląda w przypadku większości zwierząt, w tym niemal wszystkich kręgowców i nas samych.
Rozumiem dlaczego krew jest czerwona, ale czy musi taka być?
Żeby otrzymać inny kolor krwi, musielibyśmy zmodyfikować jej skład chemiczny. Fani Star Treka kojarzą na pewno kosmiczną rasę Wolkanów. Do ich znaków rozpoznawczych należała zielona krew, co miało wynikać z oparcia jej budowy o związki miedzi. Podobno reżyser chciał w ten sposób uzasadnić specyficzną cerę kapitana Spocka, ale pomysł bronił się również od strony naukowej.
Okazuje się bowiem, że na Ziemi rzeczywiście istnieją organizmy posiadające w swoim krwiobiegu atomy miedzi. Dokładniej rzecz biorąc, niektóre ścieżki ewolucji doprowadziły do wykształcenia białka zwanego hemocyjaniną. Strukturalnie bardzo podobnego do hemoglobiny, również służącego do transportu tlenu, ale opartego o miedź zamiast żelaza. Twórcy Star Treka pomylili się tylko co do jednego: krew zawierająca hemocyjaninę jest nie zielonkawa, jak u Wolkanów, lecz niebieska.
Po Ziemi biega coś, co krwawi na niebiesko?!
Biega oraz pływa. Niebieskokrwiste gatunki znajdziemy przede wszystkim wśród mięczaków i stawonogów – głównie morskich, ale nie tylko. Przykład stanowią ośmiornice (hemocyjaninę odkryto po raz pierwszy u ośmiornicy zwyczajnej w XIX wieku), część krabów, pająków, skorpionów, ślimaków, a także skrzypłocze (zwane też mieczogonami).
Zatrzymajmy się na moment przy tych ostatnich, ponieważ ich krew jest szczególnie interesująca. Nie dość, że charakteryzuje ją nietypowa barwa, to jeszcze zawiera cenny składnik, pod postacią amebocytów – komórek o unikatowych zdolnościach antyseptycznych. Sprawiło to, że skrzypłocze stały się cichymi bohaterami współczesnego przemysłu farmaceutycznego. To dla tych starożytnych stawonogów miła odmiana, ponieważ jeszcze kilka dekad temu najczęściej były mielone i dodawane do nawozów. Obecnie nikt nie myśli o ich masowym uśmiercaniu, a po pobraniu krwi cenne zwierzaki wracają do oceanu.
A co z zieloną krwią?
Hemoglobina i hemocyjanina to najpowszechniejsze białkowe transportery tlenu, ale biolodzy odkryli też inne. Jednym z nich jest chlorokruoryna, bardziej rozbudowana wersja hemoglobiny, która zależnie od warunków barwi na czerwono lub zielono. Można ją zaobserwować przede wszystkim u pierścienic, jak morskie wieloszczety oraz pospolite dżdżownice.
A tak w ogóle to… Jedynymi przedstawicielami skrzypłoczy, jakie dotrwały do naszych czasów są cztery gatunki kraba podkowiastego (atlantycki, chiński, namorzynowy, indonezyjski). Jednak wbrew nazwie, stworzenia te ani nie przypominają krabów, ani nie są z nimi zbyt blisko spokrewnione. Ewolucyjnie bliżej im choćby do pajęczaków.