Leniwe niedzielne popołudnie. Scroll, scroll, scroll. O, jakiś post o Skłodowskiej. Podobno biografia naszej dwukrotnej noblistki jest lekturą szkolną w odległej Japonii. Super sprawa, prawda?

Widząc treść tego rodzaju człowiek powinien szybciutko dać lajka (a jeszcze lepiej serduszko) i w patriotycznym uniesieniu udostępnić post również na swojej tablicy. Niech się niesie dobra nowina! Nie zawadzi też zostawienie komentarza, który wyrazi radość z docenienia naszej rodaczki w dalekim kraju i jednocześnie skrytykuje polski system edukacji, za to, że nie jest tak wspaniały, jak ten japoński.

No chyba, że akurat cierpisz na zespół zrzędliwego sceptyka. To ciężka przypadłość, wywołująca chroniczny brak zaufania do bliźniego i objawiająca się uporczywym zadawaniem podejrzliwych pytań. O jakiej dokładnie biografii mowa? Kto ją napisał? W której klasie i na jakim przedmiocie jest ona przerabiana? Czy jest to lektura obowiązkowa w całym kraju? Od kiedy figuruje w kanonie? Dlaczego nie podano tu żadnego źródła, ani żadnego konkretu? Skąd w ogóle pochodzi ta informacja? HALO, DLACZEGO DO CHOLERY NIKT NIE PYTA O DOWÓD?!

Ech. Pozostało mi zakasać rękawy i osobiście pokopać w poszukiwaniu praźródeł popularnej ciekawostki. Na moje nieszczęście, kiedy wbiłem wirtualną łopatę okazało się, że korzenie plotki są zatrważająco rozłożyste.
Google podpowiedział mi przynajmniej kilkadziesiąt stron, informujących o obecności biografii Skłodowskiej w japońskim kanonie lektur. Przejrzałem chyba wszystkie. Pomijając miejsca pokroju Demotywatorów, wzmianki na ten temat podawały przez lata m.in. Gazeta UŚ, Bryk, Focus, Instytut Łukasiewicza, AkademiaSuperBohaterów, Expo2025, Dzień Dobry TVN, Wirtualna Polska, Szkoła Podstawowa w Mierzęcicach, a nawet monografia wydana przez Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie.
I co?
Chcę żeby to wybrzmiało:
NIGDZIE NIE MA ŻADNEGO ŹRÓDŁA!

Mamy tu duże media, portale naukowe, gazetki uniwersyteckie oraz instytucje edukacyjne – i dosłownie nikt nie udokumentował w jakikolwiek sposób podawanej informacji. Nie tylko nie znalazłem przypisu, ale nawet żadnego punktu zaczepienia. Prawie wszystkie wymienione wyżej strony ograniczyły się do rzucenia jednozdaniowej wzmianki, jakby była jakimś niepodważalnym aksjomatem. (Dwie skonkretyzowały, jakoby tą obowiązkową lekturą miała być biografia autorstwa Ewy Curie. Również nie potwierdzając tego żadnym dowodem).
DZIENNIKARSKIE POPISY FOCUSA… W 2018 roku portal Focus udostępnił poczytny wywiad z Małgorzatą Sobieszczak-Marciniak, byłą dyrektor Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie. Nosił on tytuł Maria Skłodowska-Curie. Jej biografia jest lekturą szkolną w Japonii, ale nie u nas… Ta tytułowa (dez)informacja pada w całym artykule tylko raz, przelotem. Dokładniej we fragmencie: “Jak mamy mieć nowe Skłodowskie-Curie, skoro jej biografia jest lekturą w szkołach w Japonii, ale nie u nas?” – jak zwykle bez żadnego konkretu. Jednak najlepsze jest to, że owa myśl w ogóle nie wyszła od kustoszki muzeum, lecz od zadającego pytania Adama Węgłowskiego! Ktoś w Focusie uznał, że ekspertka jest na tyle nudna, że całą rozmowę najlepiej zareklamuje cytat ich redaktora. To już inna gęstość dziennikarstwa.
Zamykając tę część tekstu chcę podkreślić podwójną czerwoną linią, że sprawa samej biografii Skłodowskiej jest tak naprawdę kwestią drugorzędną. Prawdziwy problem polega na tym, że cały legion dziennikarzy, edukatorów i ludzi nauki bez zastanowienia powtarza zasłyszane ciekawostki, nie podejmując żadnego wysiłku w celu ich weryfikacji. Bo fajnie brzmią. Bo się dobrze klikają. Bo można dzięki nim ponarzekać, że gdzieś jest lepiej niż u nas.
Niektóre z takich ciekawostek okazują się prawdziwe, inne nie. Jednak to bez znaczenia, bo na końcu wszystkie lądują w jednym worze sprawiając, że nie można ufać absolutnie nikomu. Każdy, kto przyłożył rękę do takiego stanu rzeczy powinien zostać skazany na tygodniowy dyżur przy kadzi z blendą smolistą.

Skoro już to z siebie zrzuciłem, możemy wrócić do mitu o japońskiej lekturze.
To skąd wiesz, że jednak Japończycy nie czytają jej biografii?
Przyszło mi do głowy, że najszybciej będzie zasięgnąć języka i zapytać o sprawę kogoś, kto po prostu ukończył japońską szkołę. W tym celu napisałem do Ignacego z Japonii – jutubera i rodowitego Japończyka, który studiował polonistykę na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Ignacy odpisał mi tak:
Cześć,
Ignacy z Japonii
dziękuję za wiadomość. To nie jest prawda, że jej biografia jest obowiązkową lekturą w Japonii. Na pewno uczymy się o jej osiągnięciach na chemii (może na historii też coś było), ale jedno zdanie o tym, co zrobiła, trudno nazwać biografią.
Jeśli w programie edukacyjnym w Japonii ma być dłuższy tekst, to tylko na japońskim – i do tego w Japonii wszystkie lektury w ramach języka japońskiego jako przedmiotu znajdują się w samym podręczniku, bo ani na japońskim, ani na innych przedmiotach nie czytamy osobnych książek w całości (czyli mamy do danego przedmiotu tylko podręcznik i ewentualnie dodatkową książkę, która służy jako zbiór różnych informacji, do których można zajrzeć w razie potrzeby). A na japońskim to, jakie dzieła literatury czy teksty czytamy, w dużym stopniu zależy od tego, jakiego wydawnictwa jest to podręcznik, więc trudno w ogóle mówić o pojęciu “obowiązkowe lektury”. Są utwory literackie, które są prawie w każdym podręczniku do japońskiego, ale to są dzieła literatury, a nie biografie czy inne teksty opisowe.
Dlatego myślę, że biografia Marii Skłodowskiej-Curie jako obowiązkowa lektura w Japonii jest logicznie niemożliwa, a nie, że opieram odpowiedź tylko na tym, że ja jej nie miałem.
W zasadzie już w tym miejscu podstawa naszego mitu rozpada się równie łatwo, co izotopy polonu. We współczesnej Japonii w ogóle nie ma centralnego kanonu lektur, w rozumieniu zbioru osobnych dzieł, przerabianych na lekcjach w każdej szkole. Jeżeli więc wyobrażałeś sobie, że wszyscy uczniowie z ojczyzny Godzilli na którymś etapie kształcenia obowiązkowo czytają jakąś 500-stronicową biografię Skłodowskiej – tak, jak my czytamy Chłopów czy inny Potop – niestety zostałeś oszukany.
Oczywiście polska uczona jest w Azji znana i podziwiana. Mówi się o niej w szkołach, jej biografie były przekładane na japoński, (w tym bestsellerowa książka jej córki, Ewy), nawet zaliczyła gościnne występy w mangach. Sam Ignacy napisał mi jeszcze, że akurat jego klasa była wyposażona w biblioteczkę, która zawierała życiorysy m.in. Skłodowskiej i Chopina w formie komiksów. Jednak to nie to samo, co lektury szkolne.
To skąd w ogóle ta plotka się wzięła?
Doświadczenie uczy, że większość mitów, mimo wszystko ma podstawę w jakiejś półprawdzie, albo chociaż ćwierćprawdzie. Dlatego kopałem dalej, usiłując sprawdzić, co o biografii Skłodowskiej ma do powiedzenia japońska część internetu (jakby kto pytał, Curie to po japońsku キュリー).
Udało mi się ustalić, że po zakończeniu II wojny światowej był czas, kiedy na lekcjach kokugo (ichniejszy odpowiednik naszego języka polskiego) rzeczywiście często omawiano utwory poświęcane wybitnym jednostkom. Celowo nie używam słowa “biografie”, ponieważ były to drukowane w podręcznikach krótkie czytanki lub wierszyki, mające inspirować dzieci do pewnych postaw. Pomocna w tym kontekście okazała się publikacja z Naruto University of Education (o dziwo nie zajmują się tam szkoleniem shinobi). Jej autor analizuje, jak powojenne podręczniki do języka japońskiego kreowały wizerunek kobiety, akcentując takie wartości jak rodzinność, altruizm, patriotyzm, a później też pracowitość i determinację.
Do najpopularniejszych kobiecych bohaterek tych czytanek należały przez dekady: Helen Keller (głuchoniewidoma pisarka i działaczka społeczna), Florence Nightingale (ikona pielęgniarstwa) i naturalnie Maria Skłodowska-Curie. Za dowód może posłużyć utwór Madame Curie (jap. キュリー夫人), napisany przez poetkę Kazue Shinkawę i obecny od 1974 roku w podręcznikach do 6., a później 5. klasy szkoły podstawowej.
Pozostaje tylko zgadywać, że to właśnie tutaj tkwi prawdziwe źródło naszej plotki. Być może dawno temu, ktoś zobaczył w spisie treści japońskiego podręcznika nazwisko Curie. Powtórzył to koledze, który zrozumiał tylko tyle, że na języku japońskim mówi się o Skłodowskiej, co podał dalej. Po latach, na końcu tego głuchego telefonu dostaliśmy internetowy mit o obowiązkowej lekturze.

Faktem jest tylko to, że do lat 90. podręczniki zawierały czytanki o wielkich osobistościach, wśród których często figurowała odkrywczyni radu i polonu. Jeśli książka Ewy Curie w ogóle kiedyś była przerabiana w japońskich szkołach, to nie w całości, nie powszechnie i nie w ostatnich latach.
Później Japończycy przestali lubić Skłodowską?
Później japoński system oświaty przeszedł reformę. Lekcje kokugo odeszły od promowania pomnikowych postaci, kładąc większy nacisk na kreatywność i umiejętności pracy z tekstem. Życiorysy nie zostały kompletnie wyrugowane, ale jest ich mniej, więc i sama Maria nie stanowi już stałego punktu programu.
Prawdę mówiąc, przeglądając spisy treści współczesnych podręczników, łatwiej było mi trafić na nazwisko Helen Keller. Jedyny aktualny tekst dotyczący Polki, jaki udało się znaleźć, to esej Transformacja Świętej Keiko Kawashimy z podręczników do liceum. Tekst jednak nie opowiada o życiu fizyczki, lecz rozważa sposoby przedstawiania i upiększania wizerunków znanych osób przez biografów, na przykładzie dzieła Ewy Curie.
Oczywiście japoński rynek wydawniczy jest bogaty – a ja nie jestem fizycznie w stanie sprawdzić treści dziesiątek, jeśli nie setek podręczników – więc nie twierdzę, że to z całą pewnością jeden jedyny tekst poświęcony Skłodowskiej. Jednak kompletnie nic nie wskazuje na to, że jakaś pełnowymiarowa biografia naszej rodaczki jest dzisiaj lekturą szkolną, z którą musi się zapoznać każdy japoński uczeń. To mit, który wykiełkował na gruncie historycznych półprawd i nawożony zainteresowaniem internautów, przez lata urósł do rangi faktu. Takiego, który z pewnością w głosie powtarzają nawet ludzie z tytułami i poważne instytucje.
Dlatego zanim naciśniesz “udostępnij”, zatrzymaj się i zapytaj o źródło. Nawet wtedy, kiedy ciekawostka brzmi miło i prawdopodobnie. Zwłaszcza wtedy.
MAMY JAPONIĘ W DOMU… Jeśli chodzi o czytanki i lektury dodatkowe, nasz system nie odbiega wcale zbyt daleko od japońskiego. Polskie podręczniki do szkół podstawowych nierzadko umieszczają u siebie fragmenty biografii znanych postaci, włączając w to Skłodowską. Przykładowo wydawnictwo Nowa Era ma u siebie serię Nazywam się… zawierającą m.in. tom poświęcony Marii Skłodowskiej, a jego fragmenty trafiły też do podręcznika Nowe Słowa na start! 4. Z kolei wśród lektur rekomendowanych w klasach I‑III od dawna przewija się tytuł Mania, dziewczyna inna niż wszystkie. Opowieść o Marii Skłodowskiej-Curie.
Główna ilustracja pochodzi z okładki mangi Yasashiku Yomeru Visual Denki: Marie Curie od wydawnictwa Gakken.

Z pierwszej ręki wiem, że dodawanie newsów na tych portalikach polega na kopiowaniu artykułów z innych portali. Na weryfikację nie ma czasu, bo trzeba się wyrobić z utworzeniem zadanej liczby newsów. Tu tak naprawdę wystarczył jeden artykuł, który zapoczątkował cały łańcuszek.
Szacun za dokopanie się do źródła tej plotki. Domyślam się że tłumaczenie z japońskiego było ciekawym przeżyciem 🙂
Pan Adam zawsze niezawodny! Brawo za zdemaskowanie kolejnego clickbajtowego newsa. Niestety patrząc na ilość takich “ciekawostek” w internecie, to nawet gdyby Pan Adam pracował na pełen etat jako weryfikator, to i tak by nie dał temu rady…
Podoba mi się tag „śmierć clickbaitom”
Współczuję młodym pokoleniom.
Widziałem tego demota i byłem wtedy pod wrażeniem. Ogromny szacunek za rzetelną, detektywistyczną wręcz pracę👏